Umieranie w mamie

dodane 06:41

Poronienie to temat, który nieuchronnie prowadzi do pytań dotyczących praw pacjenta i...Boga.

Gdzie jest moje dziecko? Czemu umarło nim mogłam je przytulić? Gdzie ono teraz jest? Jak ON mógł do tego dopuścić? Pytania te stawiane są wręcz automatycznie. Uruchamia je cierpienie. Ból tak duży, że nawet wrogowi byśmy go oszczędzili. Część osób może powiedzieć: „Dla mężczyzny poronienie to abstrakcja. To nie on nosił je pod sercem. Nie czuł jego ruchów.” Pamiętam jednak kilka rozmów z kobietami doświadczającymi dramatu poronienia, które wprost mówiły, że ich mężowie czasem wręcz wyli z bólu. Chcieli go utopić w alkoholu...a on wciąż pływał na powierzchni.

Śmierć dziecka przed narodzeniem jest najczęściej tajemnicą. Nie znamy dokładnie momentu ustania akcji małego serca. Tutaj nie ma procedury stwierdzenia śmierci mózgowej. Dziecko żyło- dziecko nie żyje. Piekło, dramat, ból i....brak słów. W medycynie trudno o bardziej wyraźny moment, w którym tak jasno można zdefiniować prawa pacjenta: godność kobiety w ciąży, jej intymność, prawo do kontaktu z osobą bliską, prawo do informacji oraz świadczeń odpowiadających aktualnemu stanowi wiedzy medycznej. A prawo do godnej śmierci? Cóż kobieta nie umiera, to „w niej umiera ktoś inny”.

Poronienie jest w tym przypadku trudne do porównania z inną sytuacją. „Ktoś umiera w kimś.” Oczywiście można powiedzieć, że jest to tylko płód, zbiór tkanek itd. Czy jednak dla jakiejkolwiek kobiety poronienie np w 10 tygodniu ciąży dotyczy owych tkanek. Dla matki oczywistym jest, że umarło dziecko. Przychodzi potem żałoba, której nie przeżywa się w chwili śmierci komórki. Ale wróćmy do praw, czy dziecko na prawo umrzeć wtedy godnie?

Ostatnie Magda Siemion w swoim tekście „Uśmiech matki, jak dobry Bóg” zwróciła uwagę, że pierwsze spotkanie dziecka z mamą jest doświadczeniem mistycznym, pierwszą relacją o charakterze religijnym. Myślę, że podobnie może być z poronieniem. Jest ono największym cierpieniem dla kobiety. Umiera jej część, szczególnie ukochana część. Niesamowite jednak, że umiera ono w kimś, kto najbardziej je kocha. Umiera w Sanktuarium Miłości, jak genialnie macicę określiła dr Wanda Półtawska. Godna śmierć z perspektywy prawa to umieranie bez bólu, w obecności osób bliskich. U naszych mam było nam najlepiej. Nie bolało, było ciepło, mama głaskała, dawała jedzonko, słychać było jej głos. Nagle, nie wiedząc czemu przychodzi śmierć. Czemu? Nie wiemy. Ale wiadomo, że jest to śmierć otoczona miłością.

Co jednak potem? Co się dzieje z dzieckiem? Najuczciwiej byłoby znów powiedzieć; nie wiemy. Ale są pewne "poszlaki nadziei". Kilka lat temu świat obiegła informacja, iż trzyletni Colton był z wizytą w niebie. Chłopiec prawie umarł. Jak twierdził, w trakcie operacji zwiedzał niebo. Spotkał Boga, anioły, Maryję i...swoją starszą siostrę, która nigdy się nie urodziła. W filmie "Niebo istnieje naprawdę", opowiadającym o historii chłopca i jego rodziny widać, że jego bardzo konkretne opowiadania są trudne do przyjęcia dla jego mamy. Nagle chłopiec zaczyna opowiadać jej o siostrze w niebie. Mamie natychmiast "pocą się oczy". Nie ma pojęcia skąd syn wie o dziecku, które nigdy się nie narodziło. On opowiada szczegóły, choć "nie ma prawa ich znać". Czy to oznacza, że ich dziecko nie zniknęło!? Czy ono żyje? Może ją kiedyś spotkam?- w duchu pyta kobieta. Colton stwierdza, że jego siostra za nimi bardzo tęskni, ale póki co Pan Jezus się nią opiekuje. Oczywiście, by przyjąć podobne historie trzeba spojrzeć na nie przez "okulary wiary". Cóż, w podobnych sytuacjach trudno jednak być niewierzącym.

nd pn wt śr cz pt sb

25

26

27

28

29

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

Dzisiaj: 29.03.2024

Ostatnio dodane