Kocha, nie kocha...

dodane 09:42

Z komentarza: "W katechizmie pisze, że Bóg jest sprawiedliwy i za złe karze, a za dobre wynagradza. Myślę, że trudno nam pogodzić milczącą sprawiedliwość Ojca z miłosierdziem Syna...?"

Wybrałam ten komentarz, bo chyba w nie jednej głowie takie i podobne pytania się pojawiają. Bóg jest miłosierny czy sprawiedliwy? Kocha nas i się nami cieszy czy raczej spogląda z góry i myśli: "No Kowalski, jeszcze jeden taki wyskok i masz przechlapane!". Lubi nas czy jedynie daje nam szanse, byśmy, starając się pilnie przez całe życie, dorośli do Jego oczekiwań? Współczuje z nami i rozumie nas, czy lituje się nas nami, bo... tak Mu wypada, ale z lekka nutą rozczarowania...?

Te wszystkie niepoprawne katechizmowo pytania, chociaż nie zawsze się do tego przyznajemy, nurtują niejednokrotnie nas i tkwią w naszych głowach, a raczej głębiej, w naszych sercach. Wszak nie są to obojętne, teoretyczne rozważania. Od ich wniosków zależy nasza relacja z Bogiem.

Owszem, nawet znajomość poprawnych odpowiedzi, nie zawsze koi nasze niepokoje, bo chodzi nie tyle o wiedzę ile o przekonanie.

Zacznijmy jednak od wiedzy, bo już na tym etapie, całkiem niepotrzebnie, komplikujemy sobie życie.

Boża sprawiedliwość w niczym nie koliduje z miłosierdziem. Bóg kocha każdego z nas, ale to nie znaczy, że jest ślepy na nasze grzechy. Wprost przeciwnie! Właśnie dlatego, że kocha, nie może być obojętny, gdy robimy sobie krzywdę. Bo grzech jest złem, nieszczęściem, krzywdą i niczym innym. Sięgamy po niego jedynie dlatego, że jesteśmy zwiedzeni pozorem dobra, kłamstwem pokusą. I doświadczamy skutków tej straszliwej pomyłki. 

Ten zwrot: "Bóg jest sprawiedliwy i za złe karze itd..." nie oznacza, że Bóg musi wymyślać jakieś sztuczne formy sankcji (w domyśle - w zemście za sprzeciwienie się Jego polecaniom). Bóg jako Sędzia jest gwarantem tego podstawowego ładu: zło jest złe, dobro jest dobre. W tym znaczeniu Boże sprawiedliwość rodzi raczej poczucie bezpieczeństwa i stałości niż lęku przed karą.

Ale ponieważ każdy z nas już nie raz dał się wciągnąć w bagno grzechu, rodzi się pytanie: I co teraz? Czy miłosierdzie Boga ma polegać na tym, że przymknie On oko i powie: "Nic się nie stało" (obyśmy nie musieli tak mówić naszym piłkarzom po fazie grupowej w Euro!!! :-)) Jak to nic się nie stało? Stało się! Grzech jest samobójstwem, duchowym harakiri. Czy naprawdę uważacie, że miłosierny byłby ktoś, kto stoi nad krwawiącym, konającym człowiekiem i mówi: "Spoko, jest ok"? Bóg właśnie dlatego, że nas kocha, spieszy z ratunkiem. Nie może zdjąć z nas wszystkich skutków grzechu, ale bierze na siebie najstraszniejsze konsekwencje - śmierć duchową. Jezus umiera na krzyżu wołając: "Boże mój, Boże czemuś mnie opuścił" umierając naszą śmiercią. Ponosi skutki naszych win.

Tak cenni jesteśmy w oczach Boga.

Bóg patrzy na nas z miłością. Ma w nas upodobanie. I ratuje nas za wszelką cenę.

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 19.04.2024

Ostatnio dodane