Już słyszę te kpiny, gdy się wdrapywał na sykomorę.
Jesteśmy zespołem, który niedomaga, jest obciążony, targany duchową grawitacją.
„Chodź no tu, bratku, zaraz się z tobą policzymy. Pozbawię cię profitów, bo marnujesz moje łaski”.
Nie równa się z nim świat wirtualny, który wraz z telewizją, komputerem, komórką wypiera świat realny.
Dziś dziesięciu trędowatych łączy się mi z wszystkimi, którzy z jakichś przyczyń żyją w odizolowaniu od swojego posłannictwa.
Może były one symbolem wiary i miłości sług do swojego Pana?
Które potrafią przebaczyć i miłować tam, gdzie stylem życia zaczyna być nienawiść i wszczynanie sporów.
Czy jest jakiś miedziak, w którym pokładam nadzieję, a który nie jest przecież fundamentem mojego życia?
Organizuje okoliczności, w których burzą się imperia oparte na ludzkich wymysłach.
Na tej to uczcie zdarzyła się rzecz, która nie była wytworem pijackiego amoku.