Bojaźń Boża to nie strach

dodane 15:11

Ostatnio wracałam z dość długiej wycieczki i zmęczona, zarówno podróżą jak i nieustannymi upałami, oparłam się o szybę i czekałam, aż mnie autobus dowiezie do domu. Nie spodziewałam się, że właśnie wjeżdżamy w samo jądro ciemności.

Z początku nic nie wskazywało na to, że będzie padać. Słońce prażyło niemiłosiernie i wyciskało z wszystkich ostatnie krople potu. Dlatego zdziwiłam się, kiedy tuż za miastem zobaczyłam granatowo-czarną chmurę, która pędziła wprost na nas. A raczej to my wprost w nią.

Zrobiło się ciemno, a wesołe radyjko, które brzdąkało przy kierowcy, zatrzeszczało i zdechło. Cisza. I wtedy rozległ się pierwszy grzmot, który poprzedził biały zygzak błyskawicy. I zaczęło padać, nie kropić, ale lać, tak jakby wszystkie kurki w niebie zostały odkręcone. Nasz autobus wlókł się po autostradzie w strugach deszczu, a za każdym grzmotem i błyskiem wmawiałam sobie, że jesteśmy w puszce Faradaya, jesteśmy w puszce Faradaya, na pewno w nas nie trafi. A pioruny waliły nieustannie, a my akurat przejeżdżaliśmy przez las. Las + pioruny, to mogło się źle skończyć, ale nic takiego się nie stało. A potem przypomniałam sobie o czymś bardzo ważnym. O tym, Kto zarządza całym systemem burz. I przestałam się bać. Przecież to mój Bóg!

Od dziecka fascynowały mnie burze, nie potrafię wyjaśnić dlaczego. Fascynuje mnie ich siła, przerażająca moc wykraczająca poza wszystko, do czego człowiek jest zdolny. Fascynują mnie błyskawice i grzmoty, o których babcie na wsiach mówią, że to "Bozia gada". I coś w tym musi być, bo w starotestamentalnych opisach głos Boży jest przyrównywany właśnie do grzmotu. Do gromu. A sama Jego postać - jaśniejąca jak błyskawica. Czasami zastanawiam się, jak musi wyglądać Ten, Który głos ma jak grzmot, wprawiający w drżenie wszystkie szyby w domu. Jak On musi być wielki i potężny. Jaki wspaniały.

Jest w tym moim zachwycie nad wielkością Boga, coś z pogranicza strachu. To znaczy, kiedy widzę burzę, a zwłaszcza gdy jestem w samym jej najmroczniejszym i najniebezpieczniejszym epicentrum, odczuwam atmosferę... no niemalże święta. Tak jakby cały świat wstrzymał oddech i obserwował w zachwycie wielkość Boga. I zawsze jest ten dziwny moment, kiedy ma przyjść burza. Świat naprawdę milknie. Milkną ptaki, wiatr zatrzymuje się, ludzie wyglądają przez okna, są niespokojni, jakby czegoś oczekiwali. A potem rozpoczyna się fascynujący spektakl.

Bojaźń Boża, chyba tak mogłabym określić to, co czuję, kiedy obserwuję burzę. Nie jest to strach przed karą, przed tym, że zły Bóg ugodzi mnie piorunem za wszystkie moje grzechy, bo gdyby tak Bóg naprawdę działał, nikt by nie przeżył i ziemia bardzo szybko stałaby się pustkowiem. Bojaźń Boża to szacunek dla siły i potęgi Boga, to, że wyczuwa się w Nim Pana, Władcę, że to nie jest jakaś tam tkliwa Bozia, chociaż serce ma czulsze od najczulszej matki. To jest Ktoś, kto stworzył niebo i ziemię, góry i oceany, kto wyznaczył granicę morzu, kiwnięciem palca uformował Mount Everest. On trzyma w dłoni błyskawice i rozkazuje im gdzie mają lecieć. Mój Bóg, nie jakiś tam Zeus. On wie, gdzie każda kropla deszczu spadnie, wyznaczył jej trasę przed stworzeniem świata. To niesamowite, kiedy się o tym pomyśli jak potężnego mamy Boga.  

Bóg wie, że wszyscy ludzie padliby przed Nim na kolana, gdyby On choć w malutkiej części objawił Swoją moc. Ale nawet i to maleńkie co nam pokazuje, jest dla nas już przeogromne i przewspaniałe. Wystarczy popatrzeć na przyrodę, na niebo i ziemię które nieustannie chwalą swojego Stwórcę. Dzień i noc opowiadając o Jego chwale. Nie są to słowa, a jednak ich głos bez przerwy się roznosi. Trzeba tylko wyłączyć radyjko i ewentualnie wyciągnąć słuchawki z uszu, a wtedy usłyszy się jak "Bozia gada".

nd pn wt śr cz pt sb

25

26

27

28

29

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

Dzisiaj: 28.03.2024

Ostatnio dodane