Słowo w ciszy
dodane 2015-10-29 09:20
Byłam w sobotę na Targach Książki. Szczerze mówiąc, chociaż mieszkam w Krakowie od zawsze, oglądałam to zjawisko na własne oczy po raz pierwszy. Bo to było zjawisko! Obserwowałam je uważnie, trochę z dystansu, bo bezpiecznie chroniąc się na gościnnym stoisku wydawnictwa eSPe, gdzie występowałam w roli "przynęty", czyli autora, który podpisuje książkę.
A ponieważ, jak się domyślacie, w tej plejadzie znakomitości, które nawiedziły Targi, nie byłam gwiazdą pierwszej wielkości, mogłam patrzeć spokojnie, bo niewątpliwie trudno powiedzieć, by do mojej książki ustawił się tłum czytelników walczących zażarcie o autograf :-)
Zatem był czas, by chłonąć wrażenia.
Tysiące odwiedzających, którzy najpierw w długiej kolejce czekali do kasy, a potem krok za krokiem w tłumie i gwarze przechodzili od stoiska do stoiska, były żywym zaprzeczeniem kryzysu czytelnictwa w Polsce. I to było niesamowicie budujące.
Ale jest jedno "ale".
Chodzi o ilość wrażeń. O hałas, wytwarzany nie tylko przez tłumy ludzi, ale przede wszystkim przez towarzyszące Targom wydarzenia oraz o nadmiar bodźców wzrokowych, jak w hipermarkecie.
No, jednym słowem, nie była to biblioteka.
I może dziwna jestem, ale była to dla mnie bariera i przeszkoda w spotkaniu z książką. Na mój gust stężenie bodźców słuchowo-wzrokowych przekraczało normy środowiska naturalnego dla słowa pisanego.
Nie byłam w tych spostrzeżeniach chyba odosobniona, skoro zakonnik, który na stoisku obok promował swoje wydawnictwo, powiedział, że po tych trzech dniach Targów ma za sobą noc ciemną czynną i bierną :-)
Bo słowo wymaga ciszy, by mogło wybrzmieć.
Chyba, że tylko my konsekrowani tak mamy. A co reszta świata? Lubicie jak świeci, miga, huczy, wyje? :-)