Nadzieja - potrzebna jak tlen
dodane 2015-11-07 15:59
Jest coś, co mocno porusza moje serce, gdy zaglądam do statystyk mojego bloga. Wiecie jaka fraza pojawia się najczęściej jako wyszukiwana? Są to słowa: "co robić, gdy brak nadziei" i tym podobne... nie umiem pozostać wobec tego obojętna.
Jakiś rok temu napisałam na blogu kilka tekstów o nadziei. Wtedy zaczęły się pojawiać pierwsze komentarze. Nie wszystkie były pochlebne i przyjemne. Bo przecież łatwo jest pisać o nadziei, gdy wszystko jest OK, ale tam, po drugiej stronie ekranu byli ludzie, którzy cierpieli. I to wołanie dociera do mnie po dziś dzień. Wtedy spontanicznie zareagowałam, tworząc coś na kształt modlitewnej grupy wsparcia. Dziś chcę wrócić do tego tekstu, bo w tej jesiennej aurze, znowu więcej jest tego bolesnego wołania o nadzieję.
Oto tekst posta "Gdy już brak nam nadziei" z 9 października 2014
http://sbogna.blogspot.com/2014/10/gdy-juz-brak-nam-nadziei.html
"Jak Siostry słowa mają się do rzeczywistości? Jeśli już nie mamy tej nadziei? Przecież nie wystarczy przeczytać kilku zdań o nadziei, by ją odnaleźć." - pisze ktoś w komentarzu.
Tak, nie wystarczy poczytać coś o nadziei, by ją odnaleźć. Jednak tu jest coś więcej niż tylko tekst. Po "obu stronach" bloga są żywi ludzie, a razem możemy już więcej.
Po pierwsze, możemy modlić za siebie nawzajem o odrodzenie nadziei. Bo ona jest w nas. Bóg włożył ją w nasze dusze w chwili Chrztu św. jak małe ziarenko i powiedział: "Żyj, rozwijaj się. Dasz radę". Trudne doświadczenia życia, rozczarowania i cierpienia przygłuszają ten głos. Są one jak rany, które zły duch próbuje zainfekować trucizną swoich kłamstw. "Jesteś do kitu. I tak ci się nie uda. Nie ma wyjścia. Będzie tylko gorzej" to wszystko pochodzi od niego - ojca kłamstwa. Dlatego musimy się chronić, wzajemnie wspomagać, modlić o duchowe uleczenie naszych ran.
Stąd moja prośba:
- Jeśli czujesz, że brak ci nadziei, napisz w komentarzu swoje imię. Będziemy się razem modlić za Ciebie. Ale także ty pomódl się za inne osoby, które wpiszą swoje imię.
- Jeśli dziś jest w Tobie zaufanie do Boga, jeśli doświadczyłeś Bożej pomocy i wsparcia, napisz o tym. Daj świadectwo, bo ono może umocnić kogoś, kto wątpi.
I posłuchajcie także mojego małego świadectwa:
Kiedy byłam mała, miałam ukochanego pieska. Było też w moim życiu coś, co sprawiało mi wiele cierpienia i smutku. Nie byłam zbyt religijna (moja rodzina w tym czasie w ogóle była niepraktykująca), ale coś mnie tknęło, żeby pomodlić się o to, by Bóg zmienił tę trudną sytuację. Pomodliłam się w następujący sposób: "Panie Boże, spraw, żeby wszystko zmieniło się na lepsze. Jak chcesz, możesz nawet zabrać mojego ukochanego psa, ale zrób coś".
Nie długo potem pies zginął.
Ale w mojej sytuacji nie nastąpiła żadna zmiana.
To wydarzenie, nawet, gdy o tym zapomniałam w dorosłym życiu, wbiło się głębokim cierniem w moją duszę i nieustannie podważało moje zaufanie do Boga. Zły duch przy różnych okazjach wykorzystywał to, by mnie przekonać, że Bóg nie tylko jest obojętny na moje cierpienia i trudności, ale jeszcze chce mnie pozbawić wszystkiego, co dla mnie drogie i wartościowe.
Dopiero po latach uświadomiłam sobie, że Bóg wtedy wysłuchał moją prośbę. To, o co prosiłam spełniło się, choć nie bez trudu i po latach. Owoce i to naprawdę cudowne zobaczyłam dopiero jako dorosła osoba.
Piszę o tym, bo często nasza nadzieja i zaufanie do Boga gaśnie, gdy nie widzimy natychmiastowej zmiany na lepsze. Czasem trzeba wytrzymać. Bóg zna czas. On nigdy nie jest obojętny na nasze wołanie.
Tak samo było z Tobiaszem i Sarą. Oboje z powodu wielkich nieszczęść, które ich dotknęły byli w głębokiej desperacji. Tak, że nawet pragnęli dla siebie śmierci. Modlili się do Boga. " I tej godziny modlitwa obojga została wysłuchana wobec majestatu Boga" (Tob 3,16). Tej godziny! A przecież rozwiązanie ich trudności nastąpiło dopiero dzięki podróży młodego Tobiasza do Raga w Medii. Wtedy nie było samolotów! To trwało długo. Przez całe miesiące po modlitwie nic w życiu Sary i starego, niewidomego Tobiasza się nie zmieniało. A jednak Bóg tej godziny ich wysłuchał. Zatem, ufaj! Bóg już posłał swojego anioła na pomoc. A ty ze swojej strony zrób wszystko co możesz i ufaj.