Kilka myśli wokół kościoła św. Anny
dodane 2016-04-08 11:33
Słowo ma to do siebie, że wyleci wróblem, a wołem powraca (to przysłowie wymyślono zanim powstały internety, więc teraz zapewne wraca w postaci rozrośniętego płetwala błękitnego!)
Nie pisałam kilka dni, bo są takie sytuacje, kiedy lepiej milczeć. W tym wypadku przyczyną była gorączka, która jak wiadomo, trochę upośledza jasność myślenia. A słowo ma to do siebie, że wyleci wróblem, a wołem powraca (to przysłowie wymyślono zanim powstały internety, więc teraz zapewne wraca w postaci rozrośniętego płetwala błękitnego!)
Oczywiście, to nie jedyna przyczyna, dla której warto wstrzymać się z wypowiedzią. Różne są rodzaje gorączek, które niespodziewanie dopadają ludzi. I pod ich wpływem różne rzeczy ludzie mówią.
Czasem np. ktoś (pod wpływem gorączki, jak mniemam) zaprotestuje głośno, że w Kościele głosi się katolicką naukę. Potem innym też rośnie temperatura i oto zgorączkowana pani powraca w mediach wołem (płetwalem?) jako jużże prawie więzień totalitaryzmu, dysydent i głos zniewalanego sumienia narodu.
Dawnej niegrzeczne dzieci po prostu wyprowadzało się z kościółka, żeby pofikały sobie na zewnątrz i nie przeszkadzały innym we mszy świętej.
Pani wyszła sam (wróblem) i niech tak zostanie.