Świadek wiary potrzebny od zaraz!
dodane 2016-06-14 16:01
Sporo się w komentarzach pojawiło treści dotyczących świadka-nauczyciela wiary. I niemało tęsknoty za kimś takim. A także zawodu, gdy świadek okazał się fałszywym. Bo i tak jest, że bardziej przemawia do nas przykład niż nauczanie. I łatwiej jest iść drogą za przewodnikiem, niż według wskazań kogoś, kto pozostał w domu na kanapie i w bamboszach.
I jest trochę tych przewodników. Najpewniejsi z nich są ci, którzy już doszli do celu i wiemy o nich na pewno, że ani nie pobłądzili, ani nie zniechęcili się w drodze - to święci. Oni towarzyszą nam, pouczają, wspierają, dodają otuchy.
A i pośród nas sporo jest takich, którzy szczerze szukając Boga, stają się przykładem i pomocą.
Jednak trzeba w tym rozważaniu na temat: "Jak to dobrze i miło, gdy są wokół nas prawdziwi świadkowie wiary" zrobić pewne zastrzeżenie. Otóż nikt z nich nie zastąpi nam Ojca.
Jezus powiedział: "Wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus." Mt 23, 8-10.
W chrześcijaństwie nie ma instytucji guru. Jesteśmy braćmi w drodze. Starszymi, młodszymi, mniej lub bardziej doświadczonymi, ale braćmi.
To chroni przed zbytnimi spodziewaniami, które mogą z jednej strony rodzić rozczarowanie, z drugiej zaś, sprawić, że bardziej będziemy się liczyć z człowiekiem niż z Bogiem.
I jeśli czasem zdarzy się tak, że ktoś nas rozczaruje, okaże się też grzesznym, słabym, niedoskonałym, to może jest to dobra okazja, by mocniej przylgnąć do tego Jedynego Ojca, który nigdy nie zawodzi. Do tego który Jeden jest Dobry i Doskonały.
Oczywiście, zgadzam się z tym, że niektórzy z racji powierzonej im funkcji ponoszą większą odpowiedzialność za słowa, za dawany przykład. Czasem ich błędy ranią bardzo dotkliwie. Ale ostatecznie chodzi o to, byśmy jako chrześcijanie nawet wobec grzeszącego autorytetu umieli okazać miłosierdzie i pomóc, zamiast gorszyć się i strzelać focha na Kościół.
Dojrzała wiara polega bowiem na przylgnięciu do Boga samego, a nie do wyposażenia kościoła.
Chociaż miło jest i łatwiej, gdy wyposażenie sprzyja kultowi :-)