Chwalebna szubienica
dodane 2016-09-14 16:28
I coby tu dzisiaj zaśpiewać w czasie Eucharystii? Coś wielkopostnego o krzyżu? Niby pasuje, ale wyjdzie jakoś smutno, a nie o to chodzi... Jakąś pieśń chwały? Tak! Bo to dzień triumfu Krzyża! Patrzymy na Krzyż i cieszymy się zwycięstwem, jakie się na Nim dokonało. Chlubimy się Krzyżem! Umieszczamy Go w widocznych miejscach i nosimy na szyi. Czy nas pogięło?!!!
Świętujemy wokół narzędzia tortur, służącym do wykonywania najokrutniejszego wyroku śmierci.
Czy to jest normalne?
Ludzie patrzą na nas i myślą: "Z nimi jest coś nie tak...". I nie dziwi mnie, to że oni się dziwią. Raczej dziwię się, że tak łatwo my przyzwyczailiśmy się do tego znaku i Krzyż nie napełnia nas świętym zadziwieniem...
Bo to naprawdę jest szubienica i nie od początku pierwsi chrześcijanie umieli przełamać w sobie naturalny opór wobec tego znaku. Oni widzieli egzekucje. Wyroki, męczarnie, śmierć. Trudno przedrzeć się przez tę makabrę z głębszym przesłaniem.
Ale paradoksalnie okrucieństwo i beznadzieja krzyża, przez kontrast wyostrza możliwość zobaczenia powodu naszego świętowania.
Tak, to właśnie w takich okolicznościach miłość zwyciężyła. Nawet w takich. Zatem miłość jest silniejsza.
Jezus zszedł w głąb ludzkiej tragedii, w ból, nienawiść, przemoc, umieranie.
I przezwyciężył ich tyranię. Już teraz nie śmierć ma ostatnie słowo do powiedzenia, ale On.
Chrześcijanie nie miłują cierpienia, nie chełpią się katuszami i nie gloryfikują bólu. My wywyższamy miłość i nadzieję, które objawiły się w tych masakrycznych okolicznościach.
To nie Bóg wymyślił sobie nienawiść i cierpienia. W Jego planach nie było śmierci i przemocy. Ale stało się. Wolny człowiek sięgnął po zło, a tym samym po jego skutki.
A Bóg wziął na siebie te skutki, których sami nie mieliśmy siły udźwignąć i przełamał ich jarzmo. Odtąd Krzyż jest znakiem nadziei.