Jasno o świetle
dodane 2016-09-19 10:48
Łk 8, 16-18 "Jeśli ktoś zapalił lampę", ona świeci. Jeśli lampa nie świeci, to znaczy, że nie udało się jej zapalić. "Uważajcie więc, jak słuchacie".
To my jesteśmy tą lampą. Jeśli Jezus rozpalił w nas światło wiary i łaski, to nie da się tego ukryć.
Nie jest to nasze światło. My jedynie jesteśmy naczyniem. Ale efekt robi wrażenie: "wszyscy, którzy wchodzą", widzą światło.
Jeśli nie widać, to mamy problem.
I jest to problem, który trapi nas mocno, o ile, oczywiście, jesteśmy na tyle wewnętrznie uczciwi, by się z nim skonfrontować. Świadomość, że niejednokrotnie raczej dymimy (robimy zadymę?), niż świecimy, często gasi w nas nadzieję, że dorośniemy do zadania przed jakim stawia nas Pan.
Owszem, raz po raz próbujemy "zaświecić" bliźnim dobrymi uczynkami prosto w oczy. Ale szybko przekonujemy się, że prędzej ich oślepiamy niż oświecamy, bo właśnie tyle potrafimy sami z siebie.
Jednak rozwiązanie istnieje i jest blisko nas. "Nie jest w niebiosach, by można było powiedzieć: Któż dla nas wstąpi do nieba i przyniesie je nam. I nie jest za morzem, aby można było powiedzieć: Któż dla nas uda się za morze i przyniesie je nam" (Pwt 30, 12-13). Jezus podaje nam je w Ewangelii św. Łukasza, we wcześniejszej perykopie: Łk 8, 5-15.
Przypowieść o siewcy, bo o niej mowa, precyzyjnie diagnozuje przyczynę "nieświecenia", czy, używając terminologii agrarnej - "braku plonów". Jest nią pozorne, płytkie słuchanie Słowa, które nie może zaowocować.
Lekarstwem zatem jest słuchanie "sercem szlachetnym i dobrym" i "zatrzymanie" Słowa. Bo to Ono ma moc nas rozpalić i przemienić. Jest bowiem Słowem Boga.
Bo jeśli uda się Jezusowi rozpalić lampę, to ona po prostu świeci...
Niech się tak stanie. Amen.