Przy stole grzeszników
dodane 2017-01-14 12:52
Cały drugi rozdział Ewangelii według św. Marka i jeszcze kawałek trzeciego (Mk 2,1-3,6), to jedna wielka dyskusja Jezusa z faryzeuszami na temat prawa i jego roli w kontekście misji Jezusa. Jak wiemy, nie kończy się ona porozumieniem, gdyż oponenci Jezusa, gdy brakuje im argumentów, przechodzą do użycia siły i planują "jakby Go zgładzić".
Starcie zaczyna się mocnym wejściem: Jezus odpuszcza grzech paralitykowi. Potem powołuje celnika i siedzi przy stole z grzesznikami. Nie narzuca swoim uczniom postów i akceptuje, gdy, wbrew przepisom prawa o szabacie, zrywają kłosy. W końcu sam uzdrawia człowieka w szabat. To wszystko bulwersuje strażników prawa.
Jak to tak? Bóg dał Prawo i porządek w świecie zależy od jego przestrzegania, czyż nie?
Czy Jezus przyszedł zburzyć ten ład? Czy jest wywrotowcem, anarchistą? Czy lekceważy prawo Boże? A może dobrze, że rozwala zastarzały system i tworzy coś nowego?
Echa tej dyskusji rozbrzmiewają także dzisiaj.
Dzisiaj także spotykamy zapalonych obrońców prawa, którzy drżą ze strachu, że świat pozbawiony czytelnych granic dobra i zła (najlepiej chronionych przez prawo stanowione) rozpadnie się z hukiem. Czy mają rację? W pewnym sensie, tak. Jednak, gdy prawo jest najwyższym dobrem, to z lęku o jego zachowanie często rodzi się przemoc, by ten ład podtrzymywać, nie licząc się z wolną wolę tych, którzy myślą inaczej. Wtedy zaczyna się już nie tyle mówienie o dobru i złu, ale podział na "dobrych i złych" i budowanie barykad. A grzech, w tej walce o dobro, ma się świetnie i opanowuje coraz większe obszary ludzkiego serca.
Spotykamy także "chrześcijańskich anarchistów", którzy chętnie odnoszą się do przytoczonych wyżej zachowań Jezusa, legitymizując nimi swoje lekceważenie prawa i łamanie zasad. Wszak Augustyn powiedział: "Kochaj i rób, co chcesz", a ponieważ miłość nie jedno ma imię, to w sumie wychodzi im z tego: "Róbta, co chceta".
A co tak naprawdę chce nam powiedzieć Jezus?
Wbrew pozorom, meritum sprawy nie dotyczy napięcia: prawo czy wolność, ale dotyczy pytania kim jest Jezus.
Wszystko, co robi: odpuszcza grzech, zniża się do grzeszników, deklarując, że jest dla nich lekarzem, bezpośrednio do swojej osoby odnosi potrzebę lub brak postu i w końcu nazywa siebie panem szabatu, to wszystko ma skłonić otaczających do ludzi do zadania sobie pytania: kim On jest?
W stosunku do prawa, można powiedzieć o Nim: "Oto tu jest ktoś więcej niż prawo".
Prawo dla Izraelity było święte. Było napisane palcem Boga i w tym znaczeniu było Jego śladem, Jego objawieniem. Ale nie było ono Bogiem. Ono nie może człowieka zbawić. Gdy pokłada się w nim całą nadzieję, staje się okrutnym bożkiem, który przygniata człowieka swoim ciężarem nie do uniesienia.
Tylko Jezus jest pełnym objawieniem Boga. Boga, który pragnie zbawienia każdego człowieka. Dlatego "schodzi" w dół, aż na samo dno ludzkiej biedy, grzechu i choroby. Nie pozostaje w należnej Mu przestrzeni doskonałości i niedostępnej świętości i w ten sposób rzeczywiście, przekracza granice sprawiedliwości.
Prawo miało i ma nadal do spełnienia ważną rolę. Określił ją św. Paweł mówiąc, że jest ono "pedagogiem" - niewolnikiem którego zadaniem jest sprawować nadzór nad uczniem (także karcić) i prowadzić go do nauczyciela. Prawo nas prowadzi do Jezusa, gdyż uświadamia nam potrzebę zbawienia. Karci nas w powodu naszych grzechów, jednak nie potrafi nas "nauczyć" żyć inaczej. Jedynie uświadamia nam nasz stan.
Jezus zaś przychodzi jako nauczyciel i lekarz. Jedyny zbawiciel. Siada do stołu z grzesznikami i nie staje się przez to "gorszy", bo to oni uświęcają się Jego obecnością. Ma moc odpuszczania grzechów i uzdrawiania, przełamując w ten sposób tragizm skutków naszych złych wyborów, ale nie neguje ich istnienia. Przemienienia serce celnika w serce ucznia, nie tylko pokazując kim powinniśmy się stać, ale uzdalniając nas do tego. Dlatego Jego przyjście jest weselem, w czasie którego nie wypada pościć. To jest czas zbawienia. Pełnia czasu.
Ten czas trwa. Więc porzućmy próżne spory i przyjmijmy Boże zbawienie.