Źródło radości
dodane 2017-06-16 18:21
Jest problem z tym pisaniem, bo dzisiaj liczy się szybkość reakcji, szczególnie w mediach. To co było wczoraj zostało już zepchnięte w niepamięć przez wydarzenia dzisiejsze. Ale co zrobić, kiedy żyje się do przodu, a przecież, jak trafnie zauważył Kierkegaard, rozumie się do tyłu. Stąd też refleksja przychodzi z opóźnieniem. Na przykład ta o tzn. Bożym Ciele.
Gdybym tak napisała, to co tu dopiero napiszę, już wczoraj, a najlepiej przedwczoraj wieczorem, to może by jakiś portal to podchwycił, a tak kicha. Mogłabym sobie ewentualnie przechować rzecz do przyszłego roku, ale, nawet, gdyby dla czytelników byłoby nowością dla mnie trąciłoby stęchłymi wyrazami.
Tak więc, poniewczasie (piękne słowo :-), ale szczerze piszę oto, co mi się w ramach obchodów Uroczystości Ciała i Krwi Pańskiej zrodziło.
Gania człowiek za różnymi cudownościami. Tu uzdrawiają, a tam figura płacze. W innym miejscu obraz zagadał do dziada, a gdzie indziej widziano zjawiska niesłychane na niebie. I dobrze. Jeśli tylko to ożywia naszą wiarę, to w porządku.
Jednak teraz jest tydzień na to, żeby gonić za największym cudem na ziemi: Jezusem obecnym w swojej własnej osobie z Ciałem i Krwią, Bóstwem i Duszą pośród nas.
Św. Tomasz pisze, że w Najśw. Sakramencie kosztujemy "radości duchowej u samego źródła".
U źródła.
Reszta, jeśli jest prawdziwa, to woda z tego źródła przelana w różnorodne naczynia. Ale ja wolę wodę wprost ze źródła. W dzbanku może stęchnąć (jak mój tekst poniewczasie (lubię ten wyraz "poniewczasie :-)), w zamkniętym zbiorniku zmętnieć, a przy źródle jest zawsze świeża i nowa.
Pobiegnijmy zatem do źródła, żeby się ucieszyć, a radości naszej nikt nam nie odbierze. Amen.