Święta, święta i po świętach też...
dodane 2017-12-28 11:04
Wyobrażacie sobie, że rodzice, którym urodziło się dziecko, mówią: "ciąża, ciąża i po ciąży" i wracają do dawnego stylu życia...? A co z narodzinami Jezusa?
Wszyscy mamy wspólne przeżycia, które łączą nas w te święta w jedną wielką rodzinę...
Tak, ja też sporo zjadłam i wersja "już nic nie wcisnę...no może jeszcze serniczek" nie jest mi całkiem obca :-)
Jednak zaraz po św. Szczepanie (drugi dzień Świat dla niewtajemniczonych) stajemy na rozstaju dróg.
Jedna z nich jest dobrze znanym traktem prowadzącym w utartą codzienność z małym urozmaiceniem na wysokości Nowego Roku, przy którym robimy krótki i nieskuteczny zryw pt. "postanowienia noworoczne". Jednym słowem, wracamy do szarej rzeczywistości, jak gdyby nic się nie wydarzyło.
Druga droga jest zaledwie przetartą ścieżynką. Rozumieją ją dobrze, ci którzy zostali rodzicami. Oni wiedzą, że jeśli dziecko się urodzi, to nie mówi się: "ciąża, ciąża i po ciąży" i wraca do poprzedniego stylu życia. Już nic nie jest takie samo, bo narodził się mały człowieczek i układ konstelacji na niebie się zmienił, bo od tej chwili wszystko zaczyna krążyć wokół niego.
Dokładnie tak jest z Bożym Narodzeniem na tej drodze. Bo jeśli świętowaliśmy urodziny Jezusa, to... On nie zniknął razem z pseudo-mikołajem na saniach z reniferami, tylko jest tu z nami.
Bo Emmanuel to nie znaczy "Bóg z nami na dwa dni", tylko na co dzień.