Modlitwa jest traktowana często jako umiejętność, której trzeba się nauczyć. W związku z tym, już jako dzieci, zostajemy "zapisani" do szkoły modlitwy: uczy się nas żegnać, składać ręce, odmawiać formuły... Potem, jeśli "kształcenie" modlitewne jest kontynuowane, uczymy się form medytacji czy różnych form ekspresji modlitwy. W tym znaczeniu, modlitwa przychodzi do nas jako coś zewnętrznego. Nie dziwi więc fakt, że szybko zostaje w naszych głowach skatalogowana w dziale "obowiązki".
Ciągle wraca do mnie temat "serca z ciała" i "serca kamiennego". To ważny temat. Właściwie decydujący o jakości życia. Albo raczej, decydujący o tym, czy żyjesz naprawdę. Z kamiennym sercem bowiem można jedynie imitować życie.