Miłość erotyczna jest... piękna!

dodane 13:50

Czy akt małżeński może być modlitwą? Może. Wszystko w naszym życiu może być modlitwą. Zasadniczą sprawą jest, do kogo się w tej modlitwie zwracamy.

Coś na odtrutkę po ostatnim tekście, w którym pisałam o licznych zgorszeniach w przestrzeni publiczno-bilbordowej. Ostatnio byłam na pięknym spektaklu-musicalu "Tobiasz" zrealizowanym na podstawie biblijnej historii. Powiem szczerze, że to jedna z moich ulubionych opowieści. W zasadzie większość historii biblijnych jest mi jakoś bliska, ale ta jest napisana w tak żywy, barwny i dynamiczny sposób, że w zasadzie ma się wrażenie jakby się czytało współczesną nowelę.

Historia jest jak z dobrej opowieści przygodowo-romansowej - stary Tobiasz jest pobożny i troszczy się o biednych i ubogich. Ale pewnego dnia traci wzrok i nie może już pracować. Obowiązki przejmuje żona, ale ponieważ żyje im się coraz gorzej, stary Tobiasz prosi młodego Tobiasza - swojego syna, aby wyruszył do krewnego mieszkającego w odległym mieście i odebrał pieniądze, które kiedyś ten u niego zdeponował. Chłopak, nieobyty w świecie, bierze sobie za przewodnika młodego mężczyznę, który akurat "przypadkiem" tamtędy przechodził i "przypadkiem" znał drogę do miasta. Obaj wyruszają, po drodze przeżywając kilka męskich przygód, podczas których młody Tobiasz z dziecka staje się prawdziwym mężczyzną. A potem wracają do domu, młody Tobiasz nie tylko z majątkiem, ale i z żoną, którą poznał w drodze i którą, dzięki radzie tajemniczego przewodnika, uratował od demona. Również w cudowny sposób stary Tobiasz odzyskuje wzrok, a z tym także radość życia. Na koniec okazuje się, że tajemniczym przewodnikiem był archanioł Rafał, jeden z siedmiu aniołów stojących przed tronem Boga i przybył na ziemię z Bożego rozkazu aby pomóc staremu Tobiaszowi i żonie młodego Tobiasza. I wszystko dobrze się skończyło. Lubię takie zakończenia.

Cały musical jest podany w bardzo przystępnej lekkiej, zabawnej i niespecjalnie unowocześnionej formie, co tylko działa na jego korzyść. Podobały mi się piosenki i choć gra aktorska nie była może najwyższych lotów - wszak mieliśmy do czynienia z aktorami-amatorami, to całość oglądało się tak przyjemnie, że szybko zapominało się o małych wpadkach.

Osobiście najbardziej wzruszyła, poruszyła, dotknęła w ogóle ujęła mnie scena modlitwy młodego Tobiasza i Sary, jego nowo poślubionej małżonki, przed nocą poślubną. W Biblii mamy podane to tak: oboje uklękli, pomodlili się a potem poszli spać. Ale tutaj scena została rozwinięta i ukazana w taki sposób, w jaki nigdy bym się nie spodziewała.

Mamy więc młodą kobietę i młodego mężczyznę, wpatrzonych w siebie z zachwytem. Piękni miłością, jaką do siebie pałają. I zaczynają się modlić, ale patrząc sobie w oczy i nie przestając się modlić, powoli rozbierają jeden drugiego. Od razu uprzedzam: nie, w tym spektaklu nie było żadnych zbereźnych scen, ani nie ściągnięto tego ubrania za wiele. Raczej posłużono się gestem, subtelną aluzją niż dosłownym, łopatologicznym, obscenicznym  przekazem. Na widowni były też dzieci i jestem pewna, że nie zostały tą sceną zgorszone. Ja nie byłam, a jestem już wystarczająco wyczulona na takie podteksty. Byłam zdumiona i wzruszona tym, że tak pięknie można pokazać miłość romantyczną, eros, dotyk, spojrzenie, piękno miłości małżeńskiej bez odbierania czci drugiej osobie, bez uwłaczania jej godności i bez pożądliwości, która chce tylko zaspokajać swoje potrzeby, a nie troszczyć się o dobro drugiego. Ta scena nie odbierała im czci, ale za każdym dotykiem, spojrzeniem i słowem, tej czci im dodawała. I to jest prawdziwie czysty dotyk - taki, po którym czujesz się lepszym człowiekiem, bardziej wartościowym. Czysty dotyk, czyste spojrzenie, nawet czyste pocałunki to takie, dzięki którym czujesz się bardziej godny, bardziej uświęcony. Czujesz, że Bóg jest w tych pocałunkach. Bóg-Miłość, a nie, jak może niektórzy sobie Go wyobrażają wścibski Bóg-podglądacz. Bóg jest Dżentelmenem i nie wchodzi z butami w nasze życie. Jeśli wygonimy Go z sypialni, pójdzie, ale będzie stał tuż za drzwiami i czekał, i cichutko pukał, wierząc, że jednak Go kiedyś wpuścimy. Bo On pragnie, żeby nasza miłość małżeńska była czysta, a czysta to znaczy piękna, a piękna to znaczy święta.

Niech wzorem będą dla nas święci małżonkowie Ludwik i Zelia Martin, rodzice św. Tereski od Dzieciątka Jezus. Oni prowadzili zwykłe, normalne życie. Byli w małżeństwie, mieli dzieci, pomagali biednym i zostali ogłoszeni świętymi. A mogliby być naszymi sąsiadami, zupełnie nie wyróżniającymi się z tłumu. Tym przykładem Bóg pokazuje nam, że życie w małżeństwie to nie jest życie gorsze, albo "gorsza świętość", to jest taka sama droga do świętości jak zakon, kapłaństwo czy życie pustelnicze. Trzeba tylko dobrze umieć odpowiedzieć na Boże wezwanie, bo Pan Jezus każdego z nas powołuje do świętości, tylko droga do niej nie dla wszystkich jest taka sama.

nd pn wt śr cz pt sb

25

26

27

28

29

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

Dzisiaj: 29.03.2024

Ostatnio dodane