Czy Jezus podjąłby w posłuszeństwie zadanie wybawienia ludzkości przez krzyż, gdyby zza chmurki słyszał szyderczy, powątpiewający śmiech tego, który Go posłał?
Jezus wprawdzie lituje się nad chorym i grzesznym, ale ostatecznie on sam wybiera życie w grzechu lub w świetle i tego konsekwencje.
Bawiłam się z córeczką znajomych, na którą spadł kineskopowy telewizor i zmiażdżył jej czaszkę. Nie pozostał u niej nawet ślad na buzi.
Trza się zdecydować na miłowanie Boga i człowieka. Nie ma wyjścia. Ale jak?
Sentencja ta odwiecznie bazowała na plotce i oszczerstwie, by zbić czyjś autorytet.
Nagle zobaczyła pod powiekami swojego tatę jak całuje jej stopy.
I taka się wydaje sytuacja bogatego w dzisiejszej przypowieści.
Jakoś trudno sobie wyobrazić Jakuba i Jana, zwanych przecież „synami gromu”, potulnie stojących za mamą, która prosi Jezusa, by w Jego królestwie właśnie tych dwóch miało miejsce po prawej i lewej stronie Króla.
Wydawało mi się, że nie mam nic do zaoferowania. Dopiero rano powaliła mnie myśl, że mogłam jej dać polar.