List do św. Mikołaja...
dodane 2017-11-27 10:05
Sobotni poranek. Rodzice śpią zmęczeni po całym tygodniu różnych zajęć i emocji. Tymczasem w pokoju dzieci życie zaczyna się dużo wcześniej. Zupełnie nie wiadomo, jak to się dzieje, że kiedy NIE TRZEBA wstawać do szkoły i przedszkola, dzieci budzą się raniutko;) Czujna mama nawet przez sen słyszy ruch za ścianą. Już już miała wstać by sprawdzić, czy wszyscy powkładali skarpetki (zimna podłoga), gdy w łóżku przytrzymał ją cichy szept: "Cicho, nie budź rodziców. Są zmęczeni. Sami damy sobie radę. Chodź..."
Czy można w takim momencie nie poddać się wzruszeniu? Starszy brat zdecydowanym ruchem zabiera swoje siostry (i ich kołdry;) do salonu. Dalszej części zajęć rodzice nie słyszą. Przysnęli;)
Mija godzina. Dopiero wtedy wpada do sypialni rodziców najmłodszy anioł i wskakując do łóżka szepce "Przytulić...". Przytula się tak miękko i delikatnie, że bardziej błogiej pobudki nie można sobie chyba wyobrazić!
Czy to bajka? Czy takie rzeczy są możliwe? TAK! To opis weekendowego poranka w mojej rodzinie:)
Co to wszystko ma wspólnego z listem do św. Mikołaja? Już tłumaczę. Właśnie nad listami pracowały nasze dzieci w czasie cudownej, godzinnej drzemki rodziców. Zobaczyłam je jak tylko weszłam do tzw. "dużego pokoju". Listy córek wyróżniały się mnogością kolorów i pięknymi rysunkami. Aby ułatwić zadanie Mikołajowi najstarszy syn obok rysunków sióstr podpisał co jest czym. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że obie córy na pierwszym miejscu wśród upragnionych prezentów wymieniły BALONY (po 2 z każdego koloru:). I to własnie balony były bohaterami pięknych kolorowych rysunków! Syn, wchodzący w wiek nastoletni, potrzeby miał już bardziej wyszukane, ale i u niego pojawiła się niespodzianka. Mianowicie, zanim wymienił swoje materialne pragnienia (klocki znanej firmy o tematyce Star Wars), podziękował św. Mikołajowi za prezenty z zeszłego roku i napisał, że bardzo mu się podobały! To był miód na moje matczyne serce. Wdzięczność to jedna z cech, nad którą bardzo staramy się w rodzinie pracować i czasem wydaje nam się, że idzie to trochę opornie, a tu proszę - zadziałało!
Poczułam się jakby św. Mikołaj już u nas był:) My wstaliśmy wyspani, a dzieci same zorganizowały sobie czas w tak twórczy i synergiczny sposób!