Dlaczego więc, tak bardzo nie chcą pozwolić urodzić się innym?

W Sejmie debata, głosowania, a wszystko zmierza w kierunku, że jednego dnia się jest pacjentem, a drugiego nie. Jednego dnia może dane będzie mi się urodzić, drugiego już niekoniecznie, bo....

Doszliśmy do jakiejś schizofrenii. W którym momencie przestaliśmy być rozsądnymi i myślącymi ludźmi? 

Od kiedy ŻYCIE od poczęcia do naturalnej śmierci przestało obowiązywać? 

Wydawać by się mogło, że pomysły nazistowskie mamy za sobą, że mordowanie ludzi zgodnie z życzeniem władzy mamy za sobą. Wracamy do Hitlera. Znowu. 

Feministki zupełnie nie dbają o kobiety, szczególnie te pod sercem matki. Smutne, ale prawdziwe.

Ostatecznie kobiety będą tylko bardziej uprzedmiotowione. Pozostaną same. Pomocy nie znajdą, bo będzie jej jak na lekarstwo. Dostaną jeden wybór. Bo innego nikt im oferować nie będzie. Nikt im nie powie o konsekwencjach. O tym, że "zabieg" nie jest zrobieniem paznokci. Ale, że może mieć bardzo poważne konsekwencje, nie tylko dla dziecka, które się po prostu uśmierci, ale i dla kobiety i jej zdrowia, a czasem i życia.

Ile to kobiet straciło swoje życie? O tym się nie mówi.

Ile zostało okaleczonych?

Ile ma problemy zdrowotne?

Ile nie może mieć dzieci, gdy stwierdzą, że jednak je chcą?

Ile jest w depresji?

Ile ma koszmary?

Ile nie chce się przyznać, że zostały matkami zamordowanych dzieci?

Ile jeszcze uwierzy, że "mają wybór", gdy zostają go pozbawione na wstępie. 

Można się modlić i mieć nadzieję, że w sejmie i w sercach i głowach rządzących nastąpi jakaś przemiana. Przyjdzie refleksja. Bo kobieta powinna być otoczona troską. Dziecko powinno być otoczone troską. 

Jaki sygnał dziś płynie do dzieci? Nie jesteście chciane przez to państwo. Szczególnie, gdy nie urodzicie się zdrowe. 

Jaki sygnał płynie dziś do kobiet? Państwo ma was w nosie. Będziecie w potrzebie, to was zostawi. 

Módlmy się, by Duch Święty dotknął rządzących. Wspierajmy też wszystkie Fundacje, które troską otaczają kobiety, dzieci nienarodzone, narodzone, osoby w potrzebie.