„Chodź no tu, bratku, zaraz się z tobą policzymy. Pozbawię cię profitów, bo marnujesz moje łaski”.
Jesteśmy zespołem, który niedomaga, jest obciążony, targany duchową grawitacją.
Już słyszę te kpiny, gdy się wdrapywał na sykomorę.
Ja jak chłop w obrazie „Czworka” Chełmońskiego szarpię tym moim majdanem, byle do jakiegoś przodu.
Idę i płaczę, niosąc coraz trudniej, coraz bardziej geriatycznie, coraz mniej ogarniając.
Jezus do mnie przezornej, zawsze ubezpieczonej kieruje dziś słowa: „Obłudnicy, umiecie rozpoznawać wygląd ziemi i nieba, a jakże chwili obecnej nie rozpoznajecie? I dlaczego sami z siebie nie rozróżniacie tego, co jest słuszne?”
Dziś czytam jak ktoś z tłumu woła do Jezusa: «Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem» i przypominają mi się wszystkie modlitwy tego typu.
Historia nawrócenia Łukasza rozpoczęła się od podglądania apostołów, którym jego matka wynajęła pokój.
Na pewno młodzi dotkliwiej. Młodzi, atakowani czyjąś krytyką, nie mają jeszcze wykształconego systemu racjonalizowania czyichś opinii, nie potrafią zanalizować, dlaczego tak się dzieje i osadzić swojej godności na prawdzie.