Tak jak Biblia uparcie przekonuje mnie, o tym że jestem przez Boga kochana, tak mój syn z dziką konsekwencją wmawia mi, że jestem piękna.
Słyszałam o kimś, kto prowadził podwójne życie, że wyszedł do żony z propozycją, by nic się nie zmieniało.
Utrzymać wierność, ufność Bogu, kiedy świat się wali.
Na tej to uczcie zdarzyła się rzecz, która nie była wytworem pijackiego amoku.
Organizuje okoliczności, w których burzą się imperia oparte na ludzkich wymysłach.
Czy jest jakiś miedziak, w którym pokładam nadzieję, a który nie jest przecież fundamentem mojego życia?
Które potrafią przebaczyć i miłować tam, gdzie stylem życia zaczyna być nienawiść i wszczynanie sporów.
Może były one symbolem wiary i miłości sług do swojego Pana?
Dziś dziesięciu trędowatych łączy się mi z wszystkimi, którzy z jakichś przyczyń żyją w odizolowaniu od swojego posłannictwa.
Nie równa się z nim świat wirtualny, który wraz z telewizją, komputerem, komórką wypiera świat realny.