Wsadzanie wszystkich księży do jednego worka grozi odrzuceniem łaski oczyszczenia wnętrza własnego „kubka”.
Przejmują mnie opowieści o tym, jak po rozłamie w małżeństwie małym dzieciom, wyrywanym na prawnie przyznane godziny, sączy się w uszy jad na współmałżonka.
Powiem szczerze – nie dawało mi spokoju to, że Jezus rozróżnił wśród Żydów swoich i obcych.
Błogosławiona chwila, kiedy mogę jeszcze z pieca wyskoczyć za życia.
Panie Boże, mam pytanie: czy on ośmielił się zwrócić uwagę bez Twojego światła, czy zrobił sobie bożka z opinii ludzkiej?
Nie bój się tych, którzy będą przed tobą napinać muskuły i ostrzyć zęby, którzy będą tropić każde twoje słowo i je wykręcać, bo duszy Twojej nie dotkną.
Albo będziemy straszyć się tym, jak to Duch Święty może być przez ludzi wykorzystany do rozbicia Kościoła, albo nauczymy się Go słuchać, by nie odwracać się puchatym zadkiem do tych, którzy giną.
Z czeluści czasów „chmurnych i durnych” pamiętam akt miłosierdzia, który był niesamowity, jednostkowy, nieprawdopodobny.
Czy usłyszę: „Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości”? Dlaczego można coś takiego usłyszeć?