Jesteśmy jak owce - nie jak pchły

dodane 10:10

Albo będziemy straszyć się tym, jak to Duch Święty może być przez ludzi wykorzystany do rozbicia Kościoła, albo nauczymy się Go słuchać, by nie odwracać się puchatym zadkiem do tych, którzy giną.

„Posyłam Was jak owce między wilki”. – Jest to rozum!? – powiedziałaby moja babcia. Mission impossible. Czy aby na pewno?

Gdyby ewangelizacja polegała tylko na ludzkich siłach, Pan Jezus musiałby użyć porównania: posyłam was jak pchły między wilki. Współistnielibyśmy z wilkami. One nie stanowiłyby zagrożenia. Troszkę byśmy sami się pokarmili, wpływ jednak generalnie – żaden.

Owce są smacznym kąskiem dla wilka. Wypasione na niebieskich pastwiskach, mało inicjatywne, praktycznie do zeżarcia. A jednak te potulne wobec Pasterza owce są dobrym porównaniem do ewangelizatora. Absolutnie oddane. To jego laska pasterska jest ich obroną i drogowskazem. On jest ich bezpieczeństwem i wskazaniem dokąd się skierować.

Jak się patrzy na dwunastu apostołów i ówczesny pogański, porywany przez roztomańte kulty świat, to rzeczywiście była to misja nie do ogarnięcia. A jednak szli, bez zabezpieczenia finansowego, nie rozważając zagrożeń, wsłuchani w głos Ducha Świętego. Nie pukali do drzwi pytając o Trójcę świętą, ale szafując mocą Bożą opowiadali z ekspresją ludów Wschodu o tym, „jak wielką miłością obdarzył nas Ojciec”. A nawet gdyby nie mówili, widać było po nich tę miłość i radość współistnienia z Bogiem. Ubiczowani, cieszyli się, że mogą choć trochę uczestniczyć w cierpieniach, które Jezus znosił, zamknięci w lochach śpiewali hymny, idąc na pożarcie w amfiteatrach zadziwiali spokojem.

Wszystko, o czym mówi dzisiejsza ewangelia, im się działo i stanie się nam, jeśli cośkolwiek bekniemy innym o tym, jak  Bóg fantastycznie wpisuje się w życie.

Wiem, że świat Zachodu potrzebuje Boga. Niektórzy, analizując Stary Testament i to, jak Bóg reagował na odejścia Izraelitów od Jego Miłości, spodziewają się kataklizmu. I spokojnie gryzą trawę w swoich zagrodach, bo to przecież nie ich problem.

Nie mój problem? Nie ma ewangelizacji bez Ducha Świętego, bez Niego mamy tylko smakowite sadło, które ktoś kiedyś zaatakuje. Nie ma ewangelizacji bez pentekostalizacji. Bez osobistego doświadczenia pięćdziesiątnicy nie jestem w stanie iść i głosić, żyć nawet. Dzieje Apostolskie wyraźnie to przedstawiają. Albo będziemy straszyć się tym, jak to Duch Święty może być przez ludzi wykorzystany do rozbicia Kościoła, albo nauczymy się Go słuchać, by nie odwracać się puchatym zadkiem do tych, którzy giną, szarpani kneblującymi prawami i ideologiami. Żeby stało się wszystkim to, o czym pisze Ozeasz: „Uleczę ich niewierność, szczodrze obdarzę ich miłością, bo gniew mój odwrócił się od nich”.

Jezu, spraw, by moje istnienie jako owcy nie ograniczało się do hodowania sadełka w moim szczęśliwym ogródku, ale byś wymyślił dla mnie sposób na głoszenie Twojej Dobrej Nowiny. Dzisiaj. Bym mogła karmić się nie tylko Twoim Słowem opowiadającym o ewangelizacji, ale i widzieć to, jak działasz dzisiaj i cieszyć się tym jak „murzin z blaszki”. Hopsasa!

Dziecko Bogu, żona mężowi, matka dzieciom, nauczyciel uczniom. Z wykształcenia plastyk, z pasji - też plastyk.
nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 25.04.2024