Wydaje się czasem, że Jezus, mówiąc „miłujcie waszych nieprzyjaciół”, nie wie o czym mówi

dodane 13:02

Jezus w swoim ciele przeżywa wszystkie sprzeczki i rozłamy Kościoła. Jego szarpią bardziej niż mnie.

Opowiadano mi o małżeństwie plastyków, w którym jeden lubił jak wszystko jest równoległe i prostopadłe, a drugi tolerował wyłącznie skosy. Chodzili tak po swoim mieszkaniu, jeden ruch – i serwetka leżała w skosie, przeszedł współmałżonek – i obrusik migiem zostawał obrócony równolegle do boków stołu. Śmieszne? Nie dla nich. 
Naprawdę niewiele trzeba, by prowadzić wojnę. Ambicje, umiłowanie własnej estetyki, swoista interpretacja słów, lekkomyślność, nadmierne przywiązanie do konwencji. Nie mówiąc o poważnych grzechach wobec drugiego. Życie naszpikowane jest okazjami do kłótni, do rozłamów. Najlepsza wspólnota może dojść do punktu, w którym jeden na drugiego nie będzie mógł patrzeć. I wydaje się czasem, że Jezus, mówiąc „miłujcie waszych nieprzyjaciół”, nie wie o czym mówi. Być może gdybym miała wprowadzać sama tę zasadę w życie, nie umiałabym rozluźnić zaciśniętych szczęk. Pielęgnowałabym, rozpowiadając naokoło listę powodów do mojego zniechęcenia kimś. 
Tak by było, gdyby nie to, że Jezus jest ciałem swojego Kościoła, a w nim każdego teamu. On, jeżeli jest przyjęty (wchłonięty) przeze mnie w Komunii, staje się głównym motorem irracjonalnego, dalekiego od zwykłej sprawiedliwości patrzenia na drugiego człowieka. On jest tym, który uruchamia miłosierdzie. Który wytrzymuje wszystkie rany, jakie sobie zadaliśmy. Tylko On we mnie jest w stanie zrealizować to, co przykazał: „dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi. Jeśli zabiera ci płaszcz, nie broń mu i szaty. Dawaj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje. Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie”.
Jezus w swoim ciele przeżywa wszystkie sprzeczki i rozłamy Kościoła. Jego szarpią bardziej niż mnie. Dlatego błogosławię Cię, Boże, za twoją symbiozę ze swoim ludem. I błogosławi święte imię Twoje wszystko, co jest we mnie. Błogosławię Cię w Twoim miłosierdziu, w tym, że nie odpłacasz złem za zło, a uzdalniasz mnie, która tak lubi się czepiać, do miłosierdzia. Chwalę Cię za to, że grzechy moje Ty niesiesz, że je odsuwasz tak daleko, że o nich nie pamiętam. Ty jesteś jak Ojciec, który lituje się nad tymi, którzy cześć Mu oddają. Chwalę i wywyższam Cię na wieki.

Dziecko Bogu, żona mężowi, matka dzieciom, nauczyciel uczniom. Z wykształcenia plastyk, z pasji - też plastyk.
nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 19.04.2024