To jakaś zupełnie inna sprawiedliwość, w której oprawcy są miłowani, a nie osądzani czy przeklinani
dodane 2019-05-28 12:48
Dzisiejszy fragment Dziejów jest po prostu niesamowity.
Paweł i Sylas dzielą się świadectwem o Jezusie żywym w Filippi. Tłum wydaje ich pretorom, a ci zdzierają z nich szaty i chłoszczą wiela wlezie, a na dokładkę wrzucają do więzienia. Żeby mieć pewność, że nie uciekną, zakuwają im nogi w dyby. Sytuacja nie do pozazdroszczenia. Tylko że Paweł i Sylas nie są normalnymi więźniami władz tego świata. Poturbowani, w niewygodach, śpiewają hymny Bogu. Uwielbiają Jego święte imię, ogłaszają Jego zwycięstwo nad Filippi i cieszą się obecnością Ducha Świętego. Nagle jakaś siła wstrząsa więzieniem bardzo precyzyjnie – nie tylko nie przysypuje uwięzionych, ale także strąca kajdany z ich nóg i otwiera drzwi.
Najciekawsze jest to, że apostołowie nie korzystają z możliwości ucieczki. Widzą strażnika wbiegającego w panice do lochu i chcącego się zabić z powodu nieupilnowania uwięzionych.
„Nie czyń sobie nic złego, bo jesteśmy tu wszyscy!” – krzyczy Paweł na cały głos. Witają go z radością i uspokajają. Czegoś takiego jeszcze nie widział. Wstrząsa nim nie tyle sam wstrząs :-), ale pogoda i współczucie ze strony uwięzionych.
To jakaś zupełnie inna sprawiedliwość, w której oprawcy są miłowani, a nie osądzani czy przeklinani.
Jak mówi Jezus: „Bo jeżeli nie odejdę, Paraklet nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, to poślę Go do was. On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie”.
Wielokrotnie widziałam ten moment, kiedy zapiekłość ludzka natrafia na miłosierdzie. Widziałam to, co robi Duch Święty z tymi, którzy mają odwagę wystawić się na Jego działanie. Chwalmy i wywyższajmy Go na wieki, bo na ten świat nie ma innej rady.