Trzeba oddać Mu lejce. Nie ma rady.
dodane 2019-10-30 08:18
Ja jak chłop w obrazie „Czworka” Chełmońskiego szarpię tym moim majdanem, byle do jakiegoś przodu.
Czasem wydaję się sobie prezesem w spółce z ogromną odpowiedzialnością pod nazwą Królestwo Boże. Właściciel spółki siedzi za chmurką, ale się nie wtrąca, bo z jakichś przyczyn uznał, że cichość i pokora jest wartością. Oddał mi lejce mojego świata, a ja jak chłop w obrazie „Czworka” Chełmońskiego szarpię tym moim majdanem, byle do jakiegoś przodu. I nagle stają przede mną ciasne drzwi i pytanie: Jak ja, pan i wybawiciel z kłopotów domu, klasy, pracy, wejdę przez to wąskie gardło?
Chwała Bogu za ten życiowy moment, w którym zostaje tylko brama zaufania Bogu. Przed którą, żeby móc wejść do rzeczywistości z Bogiem, trzeba zostawić ludzkie sposoby ratowania siebie czy innych. Wszystko, co w tym świecie, jest tylko pomocą doraźną.
Płaczę i zgrzytam zębami ilekroć Bóg doprowadza mnie do momentu, że se nie radzę jako zbawiciel. Kiedy muszę oddać powożenie lepszemu od siebie.
I wtedy wystarczy tylko zawołać: Duchu Święty prowadź! A „Duch Święty przychodzi z pomocą naszej słabości”. Mało tego: „Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra”. Tylko trzeba oddać Mu lejce. Nie ma rady.