Bóg jest w środku mojej zaryglowanej w obawie przed światem izby serca
dodane 2021-04-11 10:52
Pod ścianami stoją w pogotowiu pałki kontrargumentów, maczety słów ostrych i kąsających do żywego. Niech się ktoś tylko spróbuje włamać, skrzywdzić, dopiąć. Bóg jest, pomimo drzwi zamkniętych, pomimo mojego nieliczenia się z Jego siłą.
Rozbrzmiewa po kątach Jego „Pokój Wam! Jak Ojciec mnie posłał, tak i ja was posyłam”. I nie wierzę Mu do końca, bo jak można posłać kogoś, kto tyle razy spieprzył, który wciąż liczy na własne siły i wizje. Ale czuję na sobie Jego tchnienie: „Weźmijcie Ducha Świętego!”.
Jeżeli Bóg ze mną, to może się uda. Nie moją mocą i siłą. Uda się, ale najpierw: „Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”.
Czas skończyć z tym nieustannym głoszeniem własnych krzywd, z międleniem podłości ludzkiej, która mnie samą ogranicza, zamyka w osobistej twierdzy. Czas odpuścić arcykapłanom i rzymskim siepaczom, wszystkim, którzy zabili Jezusa we własnym sercu. I uwierzyć, że On Jest, On się mnie słabego i strachliwego nie zaparł, że żyje we mnie ze śladem swoich ran. Których mogę dotknąć w chwili kryzysu jak Tomasz. I szeptać w uwielbieniu: „Pan mój i Bóg mój”. Mój. Mój. Mój. Mój. Amen.