"Stop dewiacji" w Opocznie - historia skandalu
dodane 2016-09-04 22:08
Praktykujący homoseksualiści częściej niż inne osoby dopuszczają się pedofilii, przemocy, przestępstw. Większość z nich trawią choroby weneryczne, często HIV. Dzieci mieszkające z gejami są narażone na oglądanie sodomii, seksu grupowego, nagości, pornografii i sadomasochizmu. Te krótkie fakty ze źródeł naukowych, medycznych, policyjnych i urzędowych przytacza wystawa plenerowa "Stop dewiacji".
Wystawa stała w dwudziestotysięcznym Opocznie zaledwie 12 godzin, zanim ją skradziono. Mimo to zdążyła wylądować na czołówkach największych lewicowych portali, była tematem pogadanek w radiu informacyjnym oraz telewizji śniadaniowej, a nawet trafiła na popularnego „Pudelka”. Jednak nie dlatego, że złodzieje wystawy zaatakowali wolność słowa i dostęp społeczeństwa do informacji naukowych. Według lewicowych mediów, wystawa była skandaliczna, nie na miejscu i na to są paragrafy.
Wszystko dlatego, że "Stop dewiacji" porusza najbardziej kluczowe i najczęściej cenzurowane kwestie. Jest w niej o podwyższonym wskaźniku przestępczości wśród gejów, o molestowaniu dzieci, używaniu przemocy, zapadalności na choroby, skróconym średnio o 15-20 lat życiu. Większość danych pochodzi z badań Family Research Institute dra Paula Camerona, jeden baner zawiera cytat z szokujących zeznań, jakie przed amerykańskim Sądem Najwyższym złożyła w 2014 r. Dawn Stefanowicz, dorosła już dziś kobieta wychowana przez parę gejów.
Na plakatach nie ma nic, czego by już wcześniej nie publikowano. Jednak pierwszy raz informacje te pojawiły się nie na niszowych portalach, na które zaglądają tylko najbardziej zainteresowani i które trafiają do osób już przekonanych, ale na uczęszczanej ulicy, gdzie z prawdą może skonfrontować się każdy przechodzień. Jeszcze w trakcie montażu wystawy odbieraliśmy od postronnych obserwatorów gratulacje (choć zdarzyły się i głosy niewybrednej krytyki) za zajęcie się niepopularnym tematem w sposób wolny od genderowej ideologii i politycznej poprawności.
I chyba właśnie ta dostępność informacji, które homolobby chciałoby ukrywać przed opinią publiczną, zabolała najbardziej. Zabolała tak bardzo, że Fundacja Życie i Rodzina, która jest właścicielem banerów, padła ofiarą kradzieży. A na urzędników z Opoczna wywarto presję, jakiej chyba nie pamiętają. Szantaż w internecie, hejt na forach i telefony od czołowych polskich gejów (proszę wybaczyć sarkazm, ale osoby te piastują wysokie stanowiska, choć znane są głównie z preferencji łóżkowych), że tak nie można.
Jedna z organizacji promujących dewiacje seksualne zapowiedziała nawet złożenie przeciw organizatorom wystawy pozwu z art. 212 KK (słynny post-PRL-owski paragraf o zniesławieniu), choć jej przedstawiciel na antenie ogólnopolskiej rozgłośni przyznawał, że może być trudno o wyrok skazujący, bo ten paragraf raczej nie ma tu zastosowania. Jednocześnie nie zająknął się ani słowem o tym, że to właśnie przeciwnicy wystawy popełnili przestępstwo dopuszczając się kradzieży banerów. Moralność Kalego w pigułce…
W ostatnich latach homolobby w zasadzie przez nikogo nie niepokojone zdobyło przyczółki, z których steruje polskim życiem publicznym i na potężną skalę cenzuruje debatę publiczną. W repertuarze ma nękanie urzędników i osób prywatnych, pozwy sądowe, a gdy to nie wystarczy – posuwa się do łamania prawa. Udało im się wprowadzić do życia politycznego i kulturalnego niepisany obowiązek mówienia o homoseksualistach wyłącznie pozytywnie choćby przeczyły temu badania naukowe i obiektywne, dające się obserwować fakty.
Raczej trudno wyobrazić sobie, aby zdanie typu młodzi kierowcy częściej powodują wypadki zostało uznane za dyskryminujące młodych kierowców. Tymczasem mówienie, że wśród skazanych za pedofilię występuje nadreprezentacja homoseksualistów, okrzykuje się dyskryminacją tych ostatnich. Gdyby przyjąć ten punkt widzenia, właściwie należałoby zakazać publikacji jakichkolwiek statystyk socjologicznych, bo zawsze dotyczą one określonych w jakiś sposób grup ludzi i pokazują je w lepszym lub gorszym świetle wobec reszty populacji. Byłby to też koniec kampanii społecznych przeciw narkomanii (dyskryminacja narkomanów) czy nikotynizmowi (nienawiść wobec palaczy).
Źle byłoby jednak popadać w defetyzm i czekać biernie na najgorsze. Wystawę „Stop dewiacji” trzeba dalej pokazywać, bo w morzu kłamstwa zapotrzebowanie na prawdę o LGBT jest ogromne. Ludzie mają prawo do informacji, w tym także do informacji o tym, co kryje się za kolportowanymi przez genderowych ideologów pokrętnymi hasłami o równości i niedyskryminacji.
***
Więcej na stopdewiacji.pl