Kochani! Właśnie wróciłam z Eucharystii. Nie mówię Wam o tym, by powiększać Wasze poczucie braku i tęsknotę za Sakramentami. Nie. Pisząc o tym, że (jeszcze?) mogę uczestniczyć we Mszy św. w naszej wewnętrznej kaplicy zakonnej, chcę Was zapewnić, że przyjmując Komunię św. pamiętam o każdym z Was i w duchu proszę Jezusa, by Jego łaska rozlała się na Was obficie. On jest nieskończenie hojny.
Ekstremalne wydarzenia wydobywają z naszych serc zarówno najszlachetniejsze porywy, jak i przyziemne odruchy. Jak w ogniu złotnika - czyste złoto i żużel. Co zrobić z tym żużlem?
Dzisiaj świętujemy początek naszego zbawienia. W ukryciu już Bóg szykuje dla nas ratunek. Jeszcze go nie widać, ale jest już obecny pośród nas jak ziarno w ziemi.
Jeszcze póki co nasza wieś spokojna. Ale już nie jest ona z kraja, bo koronawirus przedostał się do krajów i z lewa i z prawa.
Wielki Post jest okazją, by zmierzyć się z tematem, od którego na co dzień chciałoby się uciec jak najdalej. Z własną grzesznością. Czy to konieczne? A może nie powinno się o tym myśleć, bo to dołuje, stresuje i jest przyczyną nerwicy?
Tyle razy słuchałam przypowieści o zasiewie, o ziarnie, o plonie. A jednak, chociaż mam uszy, nie usłyszałam czegoś istotnego. I jak to bywa z nieodrobioną lekcją z Ewangelii, miało to wpływ na moje życie. Negatywny wpływ.
"Jesteś tym, co jesz" - mówią. I jest to bardzo prawdziwe w odniesieniu do ludzkiej duszy.
Niedawno zakończył się piękny czas, gdy po ascetycznym "zostaw, to na Święta", realizowaliśmy niemniej wzniosłe wezwanie "Jedz, bo się zepsuje". Jednym słowem, z przyczyn natury religijnej, byliśmy skłaniani ku przyjemnościom, nie tylko zresztą kulinarnym, bo czyż piękne dekoracje świąteczne, nie były/są rozkoszą dla oczu?
Zawsze sporo było naśladowców gorliwości Jezusa w Jego oczyszczaniu świątyni. Któż z nas nie próbował, chociaż raz, chwycić za jakiś sznurek i przywalić nim, piętnując postawy, zachowania czy, nie daj Boże, ludzi ze swojej wspólnoty, parafii lub, ogólniej, Kościoła. Niektórzy uczynili z tego niemalże swoją profesję i zajmują się piętnowaniem na pełny etat.
Dwa obrazki z życia zwykłych chrześcijan: Filip budzi się rano i słyszy w głowie taki głos: "Wstań, idź na południe, na drogę, która wiedzie z Jerozolimy do Gazy. Jest pusta".