Maryja robi dobrą robotę, zły opluwa
dodane 2015-10-28 17:49
„Zawsze różaniec był dla mnie śmieszny. Te babcie, kółka różańcowe. Śmiałem się z tego, że można oddać się Maryji. Z Chrystusem to ja mogę pogadać, ale Maryja, a kto to w ogóle jest?"
Zygmunta Staszczyka, zwanego Muńkiem z zespołu T-Love odwiedziłam z kamerą wczoraj w Warszawie. Zaprosiłam go do naszego projektu „Ja też chcę być święty”, który już niedługo ukaże na naszej stronie www.facebook/idmjp2, na którą wszystkich serdecznie zapraszam. Nie mogę się jednak powstrzymać od zacytowania przynajmniej kilku słów Muńka: „Tak, czuję się jak marnotrawny syn, który po latach wraca do swojej matki, ale to chyba lepiej niż gdybym w ogóle do tego nie doszedł. Maryja – najlepsza matka. Jest wyśmiewana za niepokalane poczęcie... I ona bierze to wszystko na siebie. Robi dobrą robotę, naprawdę jest drzwiami do Boga". Artysta podkreśla, że w 1999r, po dłuższym okresie poszedł do spowiedzi i tak zaczęło się jego nawrócenie. Później wyjazd do Medjugorie i tam doświadczenie ogromniej miłości Matki Bożej. "Msza była po włosku, więc nic prawie nie rozumiałem, a płakałem jak dziecko. Doświadczyłem jej obecności i miłości za darmo, nie chodziłem na żadne kursy".
"Jeżeli mówimy o modzie to Jezus Chrystus nie jest w modzie. Jak to śpiewał kiedyś zespół Apteka: „Bo rogaty jest na fali”. Tak to można określić, ale wcale nie znaczy to, że za czym idzie większość, to to jest mądre i dobre. W świecie dzisiejszego mainstreamu, który mówi nam niby o wolności, że możesz wszystko, to nic innego nie promuje tylko taką neodulszczyznę, w gruncie rzeczy nieciekawą, bo ciekawa jest dla mnie potyczka chrześcijaństwa z tym światem. Jak tak patrzę na swoje życie, a żadnym świętym ani aniołem nie jestem, ani dobrym Zygmusiem, bo tyle samo we mnie zła, co dobra, ale gdybym nie miał tej "podłogi wiary", to nie miałbym się do kogo zwrócić. To nie wynika z tchórzostwa tylko z ekonomii życia ewangelią, generalnie lepiej wychodziłem na tym, jak trzymałem się dobrego kierunku. Zły zawsze wymanewruje i ściemni. Wiara to dla mnie podłoga, po której chodzimy. Dziecko, jak uczy się chodzić też ma jakąś podłogę, to może być rodzina, szkoła, kościół. To jest mega trudne, wyśmiewane w dzisiejszym świecie, ludzie kpią z ludzi wierzących. W życiu ważna jest uczciwość, czyste sumienie. Wiele razy w życiu zawodziłem, wiem co to znaczy czyste sumienie i nieczyste sumienie.
Wiecie co, to nie jest tak, że chcę być świętym, chcę być murarzem, chcę zostać najpiękniejszym chłopcem, najładniejszą dziewczynką. Mało wiem, ale ci święci których znam, to nie mieli łatwo, to byli mocarze. Byli też i łajdacy, do których też z pewnością w pewien sposób należę, ale nie chcę się opluwać, bo opluwa i oskarża ten drugi, nasz przeciwnik, na pewno nie Jezus Chrystus. Jak czytam życiorys ojca Pio albo Św. Faustyny to dla takiego szaraczka jak ja, to jest nieprawdopodobne: jaka siła woli, jaka silna wiara. Ja takiej wiary nie mam. Ale jak się czyta życiorysy innych świętych, to nieraz chce się aż powiedzieć: „ No, nie Stary, taki z ciebie był szubrawiec, a teraz taki święty”. Czyli oni wszyscy byli normalnymi ludźmi. Ja o sobie święty … czy bym chciał? Ja uważam, że to wszystko nie jest w moich rękach, sam niewiele mogę". cdn....