Czy można nie chcieć być zbawionym?
dodane 2016-02-15 22:18
Nie zabijaj, nie kradnij, nie cudzołóż, nie kłam, nie gniewaj się. Przebaczaj, znoś cierpliwie urazy, daruj winy, nie odpłacaj złem za zło, chętnie wspomóż ubogiego brata. I po co to wszystko? Jak to po co? Żeby się dostać do nieba! Żeby zostać zbawionym!
Wyobraźmy sobie, że właśnie umarliśmy. Na nasze powitanie wychodzi św. Piotr, oczywiście z kluczami i mówi, że chętnie oprowadzi nas, jako nowych gości, po niebie. Opowie, jak tu się żyje, jakie panują reguły i obowiązki. O której się wstaje, co je itp. Dowiadujesz się, że zawsze każdy jest tu do dyspozycji bliźniego, że jeszcze nie zdąży jakaś dusza o coś cię poprosić, a ty już biegniesz z pomocą. Z radością przejmujesz wszystkie jej obowiązki, jesteś na każde jej zawołanie, z uśmiechem na ustach, że znowu możesz komuś usłużyć. Że co? To ma być niebo? Ten wieczny odpoczynek i szczęście? To sorry, dziękuję, ale ja tam nie wchodzę. Lekko cofasz stopę, zerkasz w dół, żeby nie patrzyć św. Piotrowi w oczy. Na ziemi już się dosyć naharowałem, a tu jeszcze czego, znowu to samo, orka... mruczysz rozczarowany...
To tylko obraz. Dla wielu pewnie przerażający, ale całkiem realny. Zarówno w życiu jak i po śmierci chodzi o serce człowieka. Tam rozgrywa się cały dramat. Tu na ziemi możemy jeszcze coś zakamuflować, pościemniać, poudawać jacy to jesteśmy wspaniali, dobrzy, zmęczeni, zapracowani, wykorzystani, jak bardzo kochamy, cierpimy itp. Po drugiej stronie wszystko wyjdzie na jaw. Oby nie to, ze wcale tam (tak) nie chcemy żyć.
Polub mój profil na FACEBOOKU