Miłosierdzie to nie pobłażliwość
dodane 2016-03-31 13:57
Czy siostra zakonna, w dodatku ta od Faustyny, może odesłać żebraka bez pomocy? Czy wystarczy „wrzucić mu piątkę”, żeby poczuć się lepiej? Na czym polega czynienie miłosierdzia w dzisiejszym świecie – o tym w rozmowie z s. Elżbietą ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Krakowie – Łagiewnikach.
MS: Siostro, jesteśmy w Łagiewnikach, można powiedzieć że w samym centrum Bożego Miłosierdzia, po co nam jeszcze dodatkowo Rok Miłosierdzia?
S. Elżbieta: Gdyby papież nie ogłosił Roku Miłosierdzia, to trzeba by było się modlić, żeby taki Rok został ustanowiony. Na całe szczęście Duch Święty natchnął Ojca Świętego, że ten Rok Miłosierdzia przeżywamy i widzimy gołym okiem, jak on jest potrzebny. Widzimy, co się dzieje na świecie, a odpowiedzią Boga na te wszystkie kryzysy, trudności, choroby, terroryzm, inne zagrożenia moralne jest miłosierdzie. Rok Miłosierdzia jest wielką szansą dla wszystkich!
MS: W świecie jakoś słabo widać to miłosierdzie?
S. Elżbieta: Właśnie dlatego trzeba głosić orędzie Miłosierdzia, żeby w ciemnościach świata coraz mocniejszym płonieniem jaśniało światło, ukazujące kierunek dla życia człowieka i świata. My jako ludzie nie zmienimy tego świata, bo nie mamy takiej mocy, żeby ludzi nawracać. Ale możemy być narzędziami w rękach miłosiernego Boga, żeby z orędziem o Bożym miłosierdziu docierać do tych ludzi, aby Pan Bóg mógł ich przemieniać. Świat się nie zmieni, jeżeli nie zmieni się człowiek, jeżeli nie zmieni się jego serce, a ono może się zmienić tylko dlatego, że jest miłosierdzie Boże. To miłosierdzie daje szansę przemiany każdego życia.
MS: Jak Siostra osobiście przeżywa Rok Miłosierdzia?
S. Elżbieta: Wiadomość o Roku Miłosierdzia przyjęłyśmy z wielką radością. Naszą misją jest niesienie światu orędzia Miłosierdzia, które Jezus przekazał św. Siostrze Faustynie. Wiadomo, że ogłoszenie Roku Miłosierdzia zwraca oczy Kościoła i świata na tę tajemnicę naszej wiary. Mamy więc pełne ręce roboty, jesteśmy umęczone, ale szczęśliwe. Dostrzegamy ogromne zainteresowanie głoszeniem orędzia o miłosiernej miłości Boga; ludzie często nie wiedzą nawet, czym to miłosierdzie jest, często jest dla nich pojęciem abstrakcyjnym. Pytają, jak ono ma przejawiać się w ich życiu. Po czym poznają, że Bóg ich kocha?
IDMJP2: A czym jest miłosierdzie?
MS: Odsyłam do „Dzienniczka” siostry Faustyny, bo ona pokazuje, że ta piękna prawda, objawiona w Piśmie Świętym, jest bardzo rzeczywista i realna w życiu każdego człowieka. Siostra Faustyna podpowiada, jak przejawów Bożego miłosierdzia szukać w swoim życiu. Jeżeli pójdziemy jej śladami, to codziennie będziemy śpiewać ku chwale Bożego miłosierdzia wielki hymn radości, bo zobaczymy, że całe nasze życie zanurzone jest w miłosierdziu. Samo nasze istnienie zawdzięczamy temu, że Bóg jest miłosierny. Wszystko, co mamy w porządku natury i łaski, otrzymaliśmy z miłosierdzia Boga. Szczęśliwi są ludzie, którzy odkrywają Bożą miłość w swoim życiu, bo czują się kochani, czyli zaspokojone jest największe pragnienie ich serca. Bóg żyje w nas, jest bliżej niż każdy człowiek. Doświadczenie Jego obecności przynosi szczęście i pokój. Szczęśliwi są więc ci, którzy korzystają z tego daru miłosierdzia. Człowiek jest wolny, może z tego źródła czerpać, a może się odwrócić i na własną rękę szukać szczęścia. Wtedy znajdzie szczęście na swoją miarę. Ale Bóg nigdy nie przestanie go kochać. Jeżeli człowiek pozna miłosierną miłość Boga, to inaczej żyje. Człowiek, kiedy jest kochany, jest szczęśliwy.
MS: Który z uczynków miłosierdzia jest najważniejszy? Czy można je tak klasyfikować?
S. Elżbieta: My operujemy terminologią, którą Pan Jezus podał siostrze Faustynie, żeby spełniać choć jeden akt miłosierdzia poprzez czyn, słowo i modlitwę z miłości do Niego. To są tylko trzy słowa, ale zawierają absolutnie wszystkie akty miłosierdzia, które możemy spełniać. Muszę powiedzieć, że żyjemy w takich czasach, w których św. Faustyna i św. Jan Paweł II odkrywają przed nami piękną wizję chrześcijańskiego miłosierdzia, wnoszą do historii Kościoła nowy model, nowe spojrzenie na ludzkie miłosierdzie, które teologowie nazwali personalistycznym, ponieważ w akcie miłosierdzia na pierwszym planie pojawia się człowiek z jego niezbywalną godnością, a dopiero potem jego potrzeby. Jan Paweł II stawia bardzo wysoko poprzeczkę, gdy mówi, że akt miłosierdzia jest dopiero wtedy, gdy relacja jest dwustronna. Dopóki wykonujemy jakieś dobre akty, ale nie mamy tej świadomości, że równocześnie i my jesteśmy obdarowani, to nie są to jeszcze uczynki miłosierdzia. Miłosierdzie Boże dla ludzkiego miłosierdzia jest wzorem, źródłem i motywem i ten ścisły związek odsłania, czym naprawdę jest najmniejszy akt miłosierdzia, jaki spełniamy wobec drugiego człowieka, nawet takiego, którego nie widzimy, nie spotykamy, bo ofiarujemy za niego np. modlitwę. Jezus pokazuje siostrze Faustynie, czym jest to miłosierdzie, jak wielką ma wartość. Jak piękny jest człowiek, który kocha bezinteresownie. Pan Bóg nas tak stworzył, że nie rośniemy inaczej, jak poprzez bezinteresowny dar z siebie, czyli przez miłosierdzie. Ale trzeba dobrze rozumieć to miłosierdzie, bo jeżeli mamy zafałszowany jego obraz, to ono nas nie fascynuje i nie zmienia naszego życia.
MS: Co to znaczy, że miłosierdzie jest zafałszowane?
S. Elżbieta: Miłosierdzie jest zafałszowane wtedy, gdy przekreśla sprawiedliwość albo gdy jest pobłażliwością wobec zła, albo gdy jest tylko samym współczuciem czy litością, bez czynu dobroci wobec człowieka w potrzebie. W relacjach międzyludzkich fundamentalną sprawą jest sprawiedliwość, bo ona jest podstawową miarą miłości, a miłosierdzie tę miarę przekracza. Przykład: jeśli biznesmenem ma firmę i nie wypłaca przez pół roku pensji swoim pracownikom, a potem na „gwiazdkę” daje im prezenty, bo jest miłosierny – to nie jest miłosierdzie! Najpierw trzeba dać człowiekowi to, co mu się należy z tytułu sprawiedliwości. On zasłużył na zapłatę, zapracował na nią, a człowiekiem miłosiernym można być wtedy, gdy wypłaci się mu należne wynagrodzenie. Sprawiedliwość jest podstawową miarą miłości. Nie można jej przekreślić, anulować, powiedzieć, że ona się nie liczy, że liczy się tylko miłosierdzie. Miłosierdzie zakłada sprawiedliwość i zakłada prawdę, i to prawdę obiektywną, Bożą. Tutaj bardzo często mylone jest miłosierdzie z pobłażliwością wobec zła. Miłosierdzie natomiast jest wymagające, bo miłość jest wymagająca i dlatego człowiek przez nią rośnie. Pobłażliwość wobec zła, to jest zafałszowane miłosierdzie. Ile mamy problemu z miłosierdziem, kiedy widzimy żebraka i zastanawiamy się czy wrzucić mu coś do kapelusza. Bardzo często to nie jest miłosierdzie, lecz krzywda, jaką się mu czyni.
MS: Ale jakoś uspokajam sumienie, że nie przeszłam obojętnie wobec potrzebującego.
S. Elżbieta: Tak, ale o wiele trudniej jest z tym człowiekiem porozmawiać, wejść w jego sytuację, odkryć jego rzeczywiste problemy i potrzeby. Pamiętam takiego człowieka, który przychodził do Łagiewnik i żebrał. Mówił: mój syn zarabia na kramie, a ja przy bramie. Syn zarabiał handlując, a on przychodził żebrać. Przychodziły też do nas cyganki, które nie chciały pożywienia ani żadnej innej pomocy, tylko pieniądze. Siostry zawsze dadzą, co potrzeba, ale żebrać na terenie klasztoru i sanktuarium nie pozwalają, bo żebranie upokarza godność człowieka. Nie zawsze datek rzucony do kapelusza to jest to, o co chodzi ludziom, którzy żebrzą. A już na pewno nie jest to akt miłosierdzia, jeżeli czynimy go z poczuciem wyższości. Jak do nas przychodzą osoby pod wpływem alkoholu, to też nie dostają posiłku, bo miłosierdzie wobec nich polega właśnie na tym, by nie otrzymali pożywienia i poznali konsekwencje swego czynu. Tak więc, aby sensownie czynić miłosierdzie trzeba wejść w sytuację drugiej osoby, rozeznać ją. Dlatego świadczenie miłosierdzia jest wymagające, wymaga zaangażowania.
MS: Siostro jakieś słowo końcowe?
S. Elżbieta: Jeżeli chcecie być szczęśliwi, poznawajcie Boga w tajemnicy miłosierdzia, bo jest to droga do prawdziwego, trwałego szczęścia. Jest taka Miłość, która nie zawodzi i kocha w sposób pełny, nieskończony – jest nią Jezus. W tym Roku Miłosierdzia towarzyszy nam szczególna łaska, Bóg naprawdę daje nam się poznać w tej tajemnicy wiary. Jeżeli Go poznany, to będzie się zmieniać nasze życie. Będziemy spokojni, radośni, szczęśliwi, pełni życia. Nie wystarczy jednak, że ktoś nam o tym powie, trzeba osobiście spotkać Jezusa. Ale jesteśmy wolni. Zawsze. Decyzja należy do nas.
Polub mój profil na FACEBOOKU
fot.www.polskieradio.pl