Polemiki
Czarny protest jak czarna msza?
dodane 2016-09-24 15:57
Dostałam zaproszenie od jednej z moich znajomych na Facebooku na pikietę: Czarny protest: „Posłowie szykują piekło kobiet. Powiedz NIE ustawie antyaborcyjnej. Przyjdź o 12:00 pod pomnik Adama Mickiewicza i okaż sprzeciw! Ubieramy się na czarno, zabieramy ze sobą transparenty i gwizdki. Wygwiżdżemy takie prawo”.
Dlaczego mają ubrać się na czarno? Dlaczego „czarny protest”? Nie wiem, obym się myliła, ale mam od razu jedno skojarzenie: czarna msza. Jej istotą jest naśladowanie poprzez parodiowanie mszy św. Czy ten marsz nie jest parodią obrony życia? Obecne tam panie będą domagać się, pikietować za prawem kobiet do wyboru czy dziecko urodzić czy nie, czyli tak naprawdę domagają się prawa do zabijania poczętego życia! Czy to nie jest parodia obrony życia? I choć bardzo lubię koleżankę, która mnie na ten protest zaprosiła, muszę głośno napisać, nie wykrzyczeć: Kochana, być może jestem zacofanym katolem, zaściankową fanatyczką, ale jestem za życiem. KAŻDYM. Tak, przyznaję, nie dojrzałam do tego, by w imię jakichkolwiek argumentów domagać się śmierci dziecka. Dobry Bóg da, że nigdy nie dojrzeję. Sorry... nie przyjdę.
Muszę też zmartwić panią profesor Środę, która kilka godzin temu dała upust swojej delikatności
w wyrażaniu się o osobach o innych poglądach niż jej: „Trzeba uderzyć w fundamenty tego fanatyzmu, głupoty, zaściankowości i nienawiści do kobiet, czyli w Kościół i jego cynicznych hierarchów żądnych władzy. Przestańcie chodzić do Kościoła, Bóg jest wszędzie! Wiara może być piękna a w Kościele jest tylko PiS i inkwizytorzy kobiet. Jak mówiła Arendt, największą przyczyną zła jest bezmyślność, posłuszeństwo, rutyna. Obudźcie się ci, którzy wspieracie ten nieludzki kościół, a potem dziwicie się, że nie macie praw, że jesteście otoczeni przez złych, okrutnych ludzi, którzy bardziej przejmują się zapłodnioną komórką niż waszym życiem”.
Oświadczam, że nie przestanę chodzić do Kościoła, będę nadal wspierać (ile sił), ten „nieludzki Kościół, będę się przejmować zapłodnioną komórkę (w końcu, gdyby nie „ona” ani mnie, ani Pani Magdaleny by przecież nie było, czy się mylę?). W jednym się z Panią zgadzam, własnymi siłami nie mam z panią szans. Będę się więc modlić. Za Panią i za siebie.
Polub mój profil na FACEBOOKU