Matka Teresa z Ugandy
dodane 2016-10-24 12:07
Niewielka, ubrana w biały welon i szarą spódnicę. Z daleka lśniły jej białe zęby, wyraźnie odbijające się od czarnej twarzy. Wydawało mi się, że znam ją od lat. Siostrę Rosemary poznałam na lotnisku Chopina w Warszawie 14 października 2016 roku.
Co takiego jest w człowieku, że po pierwszym spotkaniu z nim czujemy, jakbyśmy znali go całe życie, choć widzimy go pierwszy raz? Czym jest to coś, co każe nam ufać mu bezgranicznie bez żadnej pewności czy nas nie zwodzi? To chyba nie tylko zwykła naiwność czy intuicja. Jest w nas coś tak bardzo głębokiego, wewnętrznego, co uruchamia się tylko w zetknięciu z niektórymi osobami. Wspólnota doświadczeń, myśli, serca? Coś absolutnie niewidocznego dla oczu, tych którymi mrugam i widzę świat rzeczy, a jednocześnie tak bliskie dla pokładów duszy, zarezerwowanych dla tych niektórych.
O siostrze Rosemary można by długo pisać. Trzy przytoczone poniżej krótkie historie powiedzą o niej wszystko.
Była noc, kiedy rebelianci z Armii Kony`ego porwali sto młodych dziewczyn, a może raczej dziewczynek. Nikt nie wie, jak długo przetrzymywali je w buszu. Siostry próbowały je szukać, z marnym skutkiem. Jedna z nich uwolniła się i opowiedziała jak żołnierze część z nich zabili, poćwiartowali, ugotowali i kazali pozostałym dziewczynom „to” jeść.
Siostra Rosemary pomaga takim dziewczynom. Które ocalały, przynajmniej fizycznie. Zszywa ich serca, umysły i dusze na nowo.
Wpadli do Zgromadzenia Sióstr Serca Pana Jezusa w Gulu. Zażądali jedzenia i opatrzenia ran. Siostra Rosemary ponieważ widzi Chrystusa w każdym człowieku, spełnia ich życzenia. Prosi, żeby sobie już poszli. Wychodzą. Jeden wraca za 5 minut. Pyta go po co? Bez słowa otwiera szuflady i wyciąga z nich podłożone wcześniej bomby. To za dobre serce siostry. Nie wysadzi jej w powietrze.
Siostra Rosemary pomaga takim żołnierzom – rebeliantom. Tym samym, którzy wcześniej poćwiartowali dziewczyny.
Setki młodych kobiet idą w marszu Armii Kony`ego, jedna upada. Jej rodzona siostra idąca obok ma ją, za to opóźnianie marszu, zastrzelić. Po takich doświadczeniach, jeżeli w ogóle uda im się uciec, zostają same. Nikt nie chce się nimi zająć, każdy je odrzuca, bo same nic nie mają, często są w ciąży, a to tylko kolejny kłopot.
Siostra Rosemary im nie pomaga. Siostra Rosemary jest dla nich matką.
17 października 2016r. Siostra Rosemary Nyirumbe otrzymała Nagrodę im. Jana Pawła II Veritatis Splendor.
Polub mój profil na FACEBOOKU