Dobrze pamiętam pewną rozmowę z moim znajomym, który deklaruje się, to może być istotne, jako osoba niewierząca lub poszukująca, jak spokojnym głosem oznajmił mi, że śmierć Jezusa Chrystusa na krzyżu, z pewnością zmartwychwstania, – bo przecież tę pewność miał – była niczym … że to łatwizna była, że tak, to on też by mógł …

„Megi, no weź sama pomyśl, jesteś Bogiem, no ok, jesteś też człowiekiem, ale wszystko wiesz, masz pewność, że trochę się pomęczysz, że nieco poboli, że cię oplują, zdepczą, wreszcie nawet zabiją, ale jesteś przekonana, że za 3 dni wszystko wróci do normy, nadal będziesz Bogiem. Co to za wysiłek? Co to za problem? Tak każdy potrafi ...

Długo nie dawało mi to spokoju. Muszę przyznać, że zaczęłam się nad tym zastanawiać. Jak to rzeczywiście było ze śmiercią i zmartwychwstaniem Jezusa ... wiedział czy nie wiedział? A jak wiedział, to przecież nie bolało Go mniej … no ale ta perspektywa na pewno dodawała Mu siły. Zacisnę zęby i wytrzymam, bo wiem o co toczy się gra. I w tym momencie: mam! Eureka! Wow, jakie to genialne! Czy aby moje życie nie jest właśnie taką obietnicą? Bóg nie obiecał mi, że wszystko zawsze będzie cudownie, że zawsze spełnią się moje zachcianki i marzenia. Tego nie powiedział. Ale dał obietnicę. „Kto chce iść za mną, nich się zaprze samego siebie … kto straci swoje życie z mego powodu, odzyska je ...wreszcie kto wierzy we mnie, będzie zbawiony”.

Bracie Drogi, jeżeli to takie proste, taka łatwizna, to umieraj codziennie na krzyżu swojego egoizmu dla swojej żony, dzieci, brata czy siostry, to nie szukaj za każdym razem swego - wygodnictwa, nie stawiaj zawsze na swoim - zdaniu, bądź kilka razy ostatnim, zapomnianym, nienajlepszym … a sam się przekonasz, że za „3 dni” wszystko wróci do normy. 

 A ty byś to wszystko chętnie wykonał ... ale ... nawet nie możesz uwierzyć ...

Polub mój profil na FACEBOOKU

 

fot. internet.pl