To nie jest świadectwo
dodane 2018-11-21 00:03
To czysto wyreżyserowany spektakl, który ma być fajną promocją nowej płyty Agnieszki Chylińskiej. Szkoda, że na szali położyła samego Pana Jezusa ...
Z wywiadem Agnieszki Chylińskiej mam problem. Nie kupuję tego. Nie chodzi o to, że przerażają mnie czy szczególnie jakoś gorszą jej przekleństwa - choć taki sposób ekspresji jest mi obcy. Przymknę nawet oko na kontekst jej nowej płyty, którym kończy się wywiad - a przecież wiadomo, nic tak dobrze nie robi promocji jak wywołanie skandalu, a przynajmniej zamieszania (nieważne z jakiego powodu) przed nową płytą. A więc może ta, szczera do bólu jak niektórzy twierdzą, rozmowa była jednak na sprzedaż? Może jednak nie była tak bardzo autentyczna, jak chcieliby jej obrońcy. Problem polega na tym, że w rozmowie tej nie widzę żadnego świadectwa. Widzę kolejną autopromocję.
No to się posypało. Jedni oburzeni, drudzy jej obrońcy. Oburzeni przekleństwami, których używa Agnieszka Chylińska podczas wywiadu i jej obrońcy, którzy twierdzą, że najważniejsza jest autentyczność. Podział zakwalifikowany: oburzeni to twardogłowi katole, faryzeusze, którym przeszkadza nawet to, że ktoś sobie przeklnie, gdy tak właśnie się wyraża - i broniący: wspaniali, miłosierni chrześcijanie, którzy tym pierwszym, bezdusznym, próbują tłumaczyć: „Nie spotkasz Boga, jeśli będziesz przed nim udawać kogoś, kim nie jesteś. Jeśli Agnieszka używa takiego języka na co dzień, to lepiej żeby przed Bogiem też była sobą, a nie pudrowała nosek i udawała grzeczniutką dziewczynkę. Modlitwa jest szczerą rozmową, a nie stawaniem na paluszkach i udawaniem kogoś, kim się nie jest”. Kłopot tu taki, że nikt tu nie mówi o pudrowaniu noska czy byciu grzeczną dziewczynką. Chodzi o to, że w tej rozmowie nie usłyszałam niczego, co by świadczyło, że pani Chylińska się nawróciła czy miała szczególną relację z Panem Jezusem, który działa w jej życiu. Tak, usłyszałam, że wierzy… stawia Mu czasami dość ordynarne pytania (czy teraz mnie kochasz, k ...), że teraz jest łajdakiem, a kto nim nie jest przychodząc do Pana Boga… Usłyszałam, że każde jej działanie jest po to, aby zasłużyć sobie na miłość, że czuje się niekochana, zła, brudna i grzeszna. No cóż, nie wiem, czy do takiej szczerości potrzebna jest odwaga, tak zwany wielki świat nie takie historie nam już prezentował, z dużą pewnością natomiast przypuszczam, że zainteresowanie płytą będzie większe…
Jakoś bliżej mi do komentarza poniżej, niż zachwytu nad tą rozmową...
„Bardzo sprytna manipulacja, na którą jak widać większość się łapie... z jednej strony twierdzi, że nigdy nie mówiła o swoim życiu prywatnym i bardzo je chroni. Z drugiej zaś opowiada o swoich najbardziej intymnych przeżyciach. To wszystko akurat zbiegło się z wydaniem nowej płyty. Bardzo to słabe i niewiarygodne” - mateusz matysiak
Polub mój profil na FACEBOOKU