Wyznania

Nie musi być lepiej

dodane 22:26

"Pewien Święty przez tydzień nie doznał żadnej przykrości, żadnego uszczerbku na dobrym imieniu, ani zdrowiu, wtedy z niepokojem powiedział mniszkom: "Siostry, obawiam się czegoś niedobrego. Bóg chyba o mnie zapomniał". Boże daj mi taką wiarę i takie serce!

Długo wydawało mi się, że jak będę się dobrze modlić, będę starała się wszystkim pomagać, to będę miała dobre życie. Dobre, to znaczy takie po mojemu, tak jak ja sobie je wymyśliłam, zaplanowałam. Naprawdę długo tak myślałam. Że w końcu osiągnę jakieś zadowolenie, jakiś spokój, wytchnienie, że już sobie powiem: no spisałaś się, teraz żyj i używaj. Instrumentalizowanie mojej wiary wcale się nie skończyło, ale przynajmniej jestem tego, jako tako, świadoma.

Pamiętam doskonale, jak bardzo rozczarowywały mnie historie, począwszy od Abrahama, przez Mojżesza, Izajasza, Jakuba … czytając ich historie czekałam w końcu na szczęśliwy finał, kiedy osiągną to, o czym zawsze marzyli, kiedy w końcu poczują się spełnieni …, a tu jedno wielkie rozczarowanie, jedna wielka pustka. Oczywiście według mojej ludzkiej miary. Sama czekam i czekam, kiedy wreszcie Pan Bóg wysłucha wreszcie mojego użalania się, kiedy zrozumie o co mi chodzi i pojmie wreszcie, że ja wiem, co trzeba zrobić, żebym była szczęśliwa. Wystarczy tylko, że On to zrobi. Tak, to się nazywa pycha.

To jest chyba najbardziej wstrząsające doświadczenie dla człowieka stawiającego pierwsze kroki na drodze duchowej. Może nie pierwsze, bo żeby dojść do tego punktu, trzeba trochę pomęczyć się z samym sobą, że coś mogę sam zdziałać, wymodlić, ulepszyć. Dla mnie to doświadczenie, poza tym, że było bardzo bolesne, było także bardzo uwalniające i uzdrawiające. Ale chyba najbardziej bolesne i niezrozumiałe …

 

Naprawdę nie wiem, jak to się stało. Nie umiem powiedzieć, jak Pan Bóg działa w moim życiu, ale działa. Najtrudniejsze dla mnie jest stałe bycie w Bożej obecności oraz doświadczenie, że przyjmuje mnie taką, jaką jestem. Ani lepszą, ani mądrzejszą, ani pobożniejszą. Pomału uczę się tego, że Pan Bóg nie oczekuje ode mnie doskonałości, ale właśnie tego, żebym tę swoją nędzę i grzeszność przeżywała przed Nim. Żebym przed Nim nie uciekała i nie krygowała się na tego, kim nie jestem. Dobrą i bezgrzeszną. Ostetecznie, jedynie co mam to Jezus.

Jest jeszcze jedno, co mnie absolutnie rozbraja, czego długo pewnie nie ogarnę, a pod skórnie już czuję, że to najprawdziwsza prawda. To jest absolutnie niezwykłe. To nigdy nie przestanie mnie fascynować. Opowieść pochodzi z niezawodnej książki K. Pałysa Hewel, od której od kilku już tygodni nie mogę się oderwać: „Pewien Święty przez tydzień nie doznał żadnej przykrości, żadnego uszczerbku na dobrym imieniu, ani zdrowiu, wtedy, zamiast się cieszyć, wychwalać Boga – (ja bym tak z pewnością zrobiła, że mnie wreszcie wysłuchał – red.) z niepokojem powiedział mniszkom: "Siostry, obawiam się czegos niedobrego. Bóg chyba o mnie zapomniał".

Boże daj mi taką wiarę, takie serce i taką pokorę!

Polub mój profil na FACEBOOKU

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 16.04.2024

Ostatnio dodane