Za stara... na marzenia?
dodane 2016-05-13 13:01
Bóg po to dał nam talenty i pragnienia serca, byśmy mogli je rozwijać.
Gra na skrzypcach chodziła za mną, chyba od końca liceum, a na pewno przez okres studiów. Pewien wpływ musiał mieć pierwszy koncert Vanessy Mae, na który wzięli mnie rodzice, gdy miałam 6 lat. Jednak gdzieś z tyłu głowy miałam takie przekonanie, że nauka w wieku mocno studenckim na takim instrumencie to beznadziejny pomysł. Pewnie nie dam rady. Pamiętałam, gdy grałam w ognisku muzycznym na fortepianie, stres tak mnie zżerał, że miałam wrażenie, że nie słyszę. A przecież grając na skrzypcach, trzeba mieć słuch. I próbowałam sobie wybić pomysł z głowy, Bogu dzięki nieskutecznie. Akurat popularnością zaczęła się cieszyć Lindsey Stirling – genialnie gra na skrzypcach i tańczy.
Zapytałam koleżankę ze studiów, czy podjęłaby się nauczenia mnie gry na skrzypcach. Była pierwszą osobą, która nie widziała w tym problemu. Musiałam tylko załatwić instrument. Nagle okazało się, że słoń wcale nie nadepnął mi na ucho. Gra na fortepianie bardzo mi pomogła, bo koleżanka nie musiała mi tłumaczyć nut. Wiadomo, trzeba ćwiczyć, a z tym u mnie różnie. Sprawia mi to jednak frajdę, mimo że wirtuozem, póki co, nie jestem.
Do tej pory jednak śmieszą mnie uwagi, gdy ktoś mnie widzi z futerałem i z niedowierzaniem reaguje na moją naukę. – Pani się uczy? W tym wieku?
Jakim wieku? Na naukę nigdy nie jest za późno. Wiadomo, czasem trzeba brać pod uwagę ograniczenia, ale często jest tak, że boimy się nawet spróbować spełnić swoje marzenia, a one same rzadko się spełniają. A Bóg po to dał nam talenty i pragnienia serca, byśmy mogli je rozwijać. On wierzy, że damy sobie radę, jeśli tylko chcemy.
Koniec z wmawianiem sobie, że nie dam rady, że nie warto próbować. Sprawdziłam na sobie. Polecam dobre wyzwania.