Zakochała się w Jezusie i żyła długo i szczęśliwie
dodane 2016-11-24 16:19
Szukamy ludzkiej miłości, a zapominamy o Boskiej.
Wczoraj znalazłam naprawdę uroczy obrazek z napisem: "She fell in love with Jesus and she lived happily ever after" - czyli "Zakochała się w Jezusie i żyła długo i szczęśliwie".
Podobne hasło znamy z bajek: "żyli długo i szczęśliwie". Mało kto zadaje pytania, jak to tak naprawdę było dalej. Bo mogło być różnie. W życiu też różnie bywa. Nie wszystkie życiowe bajki kończą się szczęśliwie. Jest to smutne i niesprawiedliwe. Każdy chciałby, by życie było jednym pasmem sukcesów.
Często jednak jest tak, że skupiamy się jedynie na tej szczęśliwości ziemskiej. Teraz chcę to albo tamto. Będę się cieszył, gdy to lub to się wydarzy. Brakuje mi tylko tego, abym mógł mówić, że osiągnąłem sukces itp., itd.
Jasne, mamy starać się nasze życie przejść jak najlepiej, cieszyć się nim, ale nie zapominajmy, że tu jesteśmy tylko na chwilę. Dziś jestem a jutro może mnie nie być. Czy jestem na to gotowy?
Jeśli uważam siebie za chrześcijanina to powinien zdać sobie sprawę, kto w moim życiu zawsze powinien być na pierwszym miejscu. I dlaczego powinien być na pierwszym miejscu?
Czy potrafimy uczciwie powiedzieć, że Jezus jest centrum naszego życia? W chwilach radosnych, ale też tych bardzo bolesnych? Czy podejmując decyzję myślę o Nim? Czy zastanawiam się nad życiem wiecznym?
Obserwuję, jak decyzje ludzi wpłynęły na ich życie. Rozbite małżeństwa, nowe związki, które wcale nie dały szczęścia. Nieprzemyślane kroki. Powtarzające się błędy. I zwyczajna niechęć, rozleniwienie, by coś naprawić.
Już nie ma czegoś takiego, że jak się coś psuje to się to naprawia. Świat uczy nas, że skoro się coś psuje to trzeba wyrzucić, kupić nowe. Świat uczy nas podchodzić do wszystkiego z wielkimi emocjami, a skoro się skończą, trzeba dostarczyć sobie nowych.
Chcemy miłości. Czy jednak rozumiemy czym jest miłość i co ze sobą niesie? To nie emocje, motyle w brzuchu. To odpowiedzialność, szacunek, dojrzałość, przyjaźń, bycie na dobre i na złe. To niekończąca się rozmowa. Nie osiągniemy jednak w niej szczęścia, jeśli Jezus nie zostanie zaproszony do naszego życia, a także jeśli nie poprosimy Go, by został w nim na zawsze.
On jest nieskończoną miłością. Kochanie Go polega na przyjmowaniu Go w Eucharystii, na częstym odwiedzaniu. To także podejmowanie decyzji, by dla Niego porzucić trwanie w grzechu.
Co jest dla mnie ważniejsze mój Bóg, czy mój grzech?
Choćby wszystko się waliło dookoła, trwanie przy Nim gwarantuje pokój serca.
Czy jestem zakochana/y w Jezusie? Czy czekam na życie wieczne z utęsknieniem?
Czy gdy stanę przed Bogiem, będę mogła powiedzieć: "Tato! Zakochałam się w Jezusie i żyłam długo i szczęśliwie na ziemi, a teraz chcę się z Nim cieszyć wiecznością".
Myśl na dziś: "Jak łania pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże" (Ps 42, 2).