"Dawca pamięci"
dodane 2021-01-25 12:22
Czasem warto wrócić do "starych" filmów.
Myślę, że od czasu do czasu warto wracać do starych filmów, książek, bo mogą nam przypomnieć, jak nasz świat zaczyna przypominać "utopijne" historie. Akurat w weekend miałam okazję zerkać od czasu do czasu na "Dawcę pamięci", który bardzo poruszył mojego dziadka. Ja sama po raz kolejny miałam łzy w oczach w kilku momentach.
O "Dawcy pamięci" pisałam jakiś czas temu tutaj. Choć film jest z 2014 roku, to nie zestarzał się ani trochę, a mam wrażenie, że jeszcze bardziej dotyka tego, co obserwujemy w ostatnim czasie. Jest próbą takiego obudzenia ze znieczulicy. Dialogi są po prostu znakomite. A sam film jest na wskroś pro-life - za życiem od poczęcia do naturalnej śmierci. Świetnie też pokazuje, jak zło potrafi przybrać płaszczyk dobra.
W filmie ludziom odebrano emocje (codzienne zastrzyki). Ale czy i nam przez ostatnie lata też ich nie odebrano? Czy nie staliśmy się mniej empatyczni? Czy nie dopadła nas znieczulica? Czy egoizm nie zaczął przesłaniać nam zdrowego rozsądku?
Wraca do mnie dialog pomiędzy starym Dawcą i Jonaszem.
– Zabił go – mówi zdezorientowany chłopak, gdy widzi, jak jego własny ojciec zabija małe, niewinne dziecko, które po prostu nie przeszło tzw. "testu".
(Czy to nie rodzi w nas skojarzeń, że zabija się dzieci, bo są chore, bo jest podejrzenie, że nie będą w pełni sprawne, bo nie przeszły testu naszych oczekiwań, bo jest tyle egoistycznych powodów, dlaczego mają się nie pojawić na świecie?). – Młodzi i starzy są zabijani – odpowiada Dawca. Jonasz jednak zwraca uwagę, że gdyby wiedzieli, że jest to złe, to by tego nie robili. Ale w jego społeczeństwie panuje znieczulica, zło przybrało inną nazwę. – Wpuścili do domu mordercę, tylko nadali mu inne imię - powie Jonasz.
Bardzo mnie porusza ta scena, gdy o niej myślę. Człowiek ma ochotę potrząsnąć ojcem Jonasza, gdy ten wstrzykuje dziecku truciznę, ale też, gdy bez cienia emocji pakuje je do kartonu i wrzuca do wsypu. Gdy pomyślimy o tych wszystkich dzieciach, które zamordowano jeszcze przed urodzeniem.... Które traktuje się, jak odpady....
"Wpuścili do domu mordercę, tylko nadali mu inne imię" - to zdanie jest bardzo mocne. Na naszych oczach zabija się dzieci i starców, czy osoby, które według niektórych są "warzywami". Najgorsze jest to, że jeszcze wmawia się nam, że to "prawo człowieka".
Obyśmy potrafili przejść taką przemianę jaką przechodzi Jonasz, który stwierdza, że w momencie, gdy inni postanowili zabić małego Gabriela (również nie przeszedł testu), sprawili, że on stał się dorosły i na to nie pozwoli. Bo dojrzałość to też odpowiedzialność za drugiego.
Zresztą jeszcze jedna scena tym razem zaskoczyła mnie w filmie, a jej nie pamiętałam. Gdy ojciec Jonasza mówi imię małego Gabriela. Jonasz zdaje się być zaskoczony, bo teoretycznie jego ojciec nie powinien tego robić. Dobrze wiemy, że nadanie imienia ma olbrzymią wartość.
Kojarzy mi się to z jednym kazaniem, który słyszałam wieku temu, ksiądz wspominał, jak matki w obozach koncentracyjnych kazały dzieciom pamiętać o swoich imionach. A naziści chcieli wymazać je nadając im numery. A dwa, nie tak łatwo zabić człowieka, gdy ma imię. Możemy sobie wmawiać, że pod sercem matki jest zlepek komórek, ale każdy z nas doskonale wie, że to dziecko - z ciałem i z duszą.
Polecam sięgnąć po "Dawcę pamięci", a także polecić go innym. Jego przekaz jest naprawdę mocny, cenny i bardzo aktualny. Moim zdaniem to jeden z najlepszych filmów ostatniej dekady.
Myśl na dziś: "Ty bowiem utworzyłeś moje nerki, Ty utkałeś mnie w łonie mej matki." (Ps 139)