Kazania

Nie posłał Syna, aby świat potępił...

dodane 09:07

Trzeba, żeby każdy z nas zadał sobie pytanie: kogo potępiam? Kogo traktuję tak, jakby już nie było dla niego szansy? I koniecznie trzeba na nie odpowiedzieć. Dać temu komuś szansę. Bo Pan Bóg mu ją daje.

Kazanie na IV niedzielę Wielkiego Postu rok B

Kogo spotkamy w niebie?
Można sobie czasem zadać takie pytanie.
Rozmaite są nasze wyobrażenia o tym, co nas „tam” czeka.
Takie refleksje mogą naprawdę być bardzo ekscytujące i zachęcam Was, byście czasem o tym pomyśleli… Kto też tam, w niebie, w raju, będzie? Może babcia, która zmarła wiele lat temu i czasem wspominasz jej wspaniałe pierogi i kochany uśmiech? Może Twój przyjaciel, który odszedł znienacka? Może mąż, który zmarł tak nagle, że nawet nie było czasu, żeby się przyzwyczaić i pewnie nigdy tego czasu nie będzie? A może nawet Twoje dziecko?
Kogo spotkamy w niebie?
Ekscytujący element w tym rozważaniu to właściwie wyobrażenie o osobach, które kochamy i które pomimo ich śmierci wciąż żyją w naszych sercach. Jak to będzie - czy spojrzymy sobie znowu w oczy? Czy uśmiechniemy się do siebie? Czy uściskamy się, ucałujemy, wpadniemy sobie w ramiona?

Kogo spotkamy w niebie?
O niektórych spośród ludzi już to wiadomo. Uroczyście ogłoszono, że są już świętymi, to znaczy, że Kościół potwierdził przeświadczenie wielu wiernych, iż ich życie było takie, że nie można mieć wątpliwości: na pewno w pełni zrealizowali ideał chrześcijańskiego życia.
Święty Jan Paweł II - wiemy, z jakim oddaniem i heroicznością poświęcił całe swoje życie drugiemu człowiekowi. Święty Ojciec Pio, pokorny stygmatyk, Święta Monika matka Augustyna wytrwała w modlitwie, Święty Jacek, niestrudzony apostoł, Święty Franciszek biedaczyna z Asyżu, wyzuty ze wszystkiego, przypomnijcie sobie znanych sobie świętych i jakie cechy ich charakteryzowały do tego stopnia, że zostali ogłoszeni świętymi. Ale czy zastanawialiście się kiedykolwiek nad tym, czy są takie osoby, które na pewno nie będą w niebie? Czy są tacy, o których na sto procent możemy powiedzieć - nie, taki człowiek, to nie zasłużył na nic innego poza piekłem?
    
Znamy naukę Kościoła o czyśćcu. Czyściec nie jest miejscem, które Bóg stworzył po to, by dusze doznawały tam udręk przed wejściem do wiecznego szczęścia. W Piśmie Świętym nie ma mowy o takim miejscu, bo ono nie istnieje. Czyściec jest uwalnianiem się duszy po śmierci od następstw grzechów. To trwający po śmierci proces wyzwalania się od konsekwencji grzechów, od których człowiek nie uwolnił się za życia ziemskiego. Głównym następstwem popełniania grzechów jest to, że człowiek – zniewolony przez różne formy egoizmu – nie potrafi w pełni doskonale kochać, nawet jeśli bardzo tego pragnie. To zatem, co Kościół nazywa czyśćcem, jest bolesnym dochodzeniem duszy do absolutnie doskonałej miłości, bez której nie można osiągnąć szczęścia nieba. Czyściec to dopuszczona przez Boże miłosierdzie możliwość oczyszczenia miłości z egoistycznych przywiązań, do których doprowadziły popełnione grzechy. W wielu wypadkach miłość umierającego człowieka nie jest jeszcze całkiem doskonała, bezinteresowna. Grzechy lekkie są przyczyną tej niedoskonałości. Jeżeli umierający człowiek jest z Bogiem zjednoczony przez łaskę, to jego niedoskonała miłość potrafi się wyzwolić z egoistycznych obciążeń po śmierci, w czyśćcu. Przez oczyszczenie czyśćcowe dusza zyskuje ona "świętość konieczną do wejścia do radości nieba." (KKK 1030)
Kto może, a kto nie może się oczyścić po śmierci?
Kościół wierzy, że może się oczyścić tylko ten, kto umiera zjednoczony przez łaskę uświęcającą z Bogiem. Dzięki tej łasce – pomimo popełnionych grzechów lekkich – w duszy ludzkiej płonie jeszcze ogień Bożej miłości. Może ona rozbłysnąć wspaniałym, potężnym i wiecznym płomieniem, jeśli zostanie uwolniona od tłumiących ją grzechów i niedoskonałości. Mogą się oczyścić ci, w których przynajmniej w momencie śmierci pojawił się szczery żal za grzechy i gorące pragnienie wypełniania Bożej woli.
Wracam teraz do mojego pytania - czy są tacy, o których z całą pewnością można powiedzieć, że nie dostaną się do nieba? Nie. I kluczem do tego „nie” jest tajemniczy moment umierania. My po prostu nie wiemy, czy ten, który umierał, nawet jeśli za życia był największym zbrodniarzem, nie doświadczył takiego przebłysku świadomości, takiego ułamka sekundy, w którym żałowałby szczerze za to, co w życiu narobił. Nie możemy o nikim z całkowitą pewnością powiedzieć: „Ten jest potępiony”.
Potępienie. O to słowo chodzi mi w dzisiejszym kazaniu.
Potępić kogoś oznacza skreślić go. Stwierdzić - nic już z niego nie będzie. On jest nikim. Nie jest wart uwagi, bo jest zły…
Któż z nas nie wie tego, że najgorszym w życiu uczuciem jest to, jak inni cię potępiają. Kiedy nie myślą o intencjach tego, co zrobiłeś, ale tylko o tym, że to zrobiłeś. Kiedy jednoznacznie wydają wyrok: Ty jesteś „poza”, ty się nie nadajesz, nie chcemy mieć z tobą nic wspólnego. Potępiamy cię!

Dzisiejsza Liturgia Słowa zawiera jedne z najważniejszych słów jakie padły w Biblii. "Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony". Jezus nie przyszedł dla naszego potępienia, ale dla naszego zbawienia. Dopełnieniem tej podstawowej prawdy są słowa z dzisiejszego drugiego czytania: "Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia. Łaską bowiem jesteście zbawieni. Razem też wskrzesił i razem posadził na wyżynach niebieskich - w Chrystusie Jezusie, aby w nadchodzących wiekach przemożne bogactwo Jego łaski wykazać na przykładzie dobroci względem nas, w Chrystusie Jezusie. Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił. Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili".

Moi drodzy, Bóg nas nie potępia.
Każdy z nas ma szanse.
Proponuję, żeby każdy z nas zadał sobie pewne pytanie w trakcie tego Wielkiego Postu: kogo potępiam? Kogo traktuję tak, jakby już nie było dla niego szansy? Kto jest dla mnie kandydatem na zatracenie? Z kim nie chcę mieć nic wspólnego?
Koniecznie odpowiedzmy sobie na to pytanie. Postawmy sobie tę osobę przed oczy. I powiedzmy sobie: trzeba mu dać szansę.
Bo Pan Bóg mu ją daje.