Wszyscy mamy sumienia i nie ma ludzi niewrażliwych. Sumienia te mamy jednak poprzestawiane.
Mało kiedy dostałem tyle głosów zwrotnych, co po ostatnim wywiadzie w GN ("Bez paniki"). Wiele głosów było pozytywnych, były i zarzuty. To chyba normalne. Jednak do jednego chciałbym się odnieść publicznie. Że nie można ślepo iść za papieżem, bo papieże mogą błądzić.
Wakacje. Znajomi wrzucają fotki ze swymi dziećmi. Opowiadają jak rosną. Dumni i zmartwieni. Podzielę się i ja radością własnych dzieci.
Dziś w Liturgii słyszeliśmy nowe tłumaczenie „i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie” (Mt 6,13). Wielu woli je od tradycyjnego i odmawianego codziennie od wieków w pacierzu „i nie wódź nas na pokuszenie”. Mnie się ono jednak nie podoba. A co ważniejsze, wydaje się niezasadne.
„Milczenie” Scorsese to dobry film. Nie zasnąłem na nim. Pobudził do myślenia. A co zaskakujące, dalej gdzieś tam pracuje we mnie, chociaż minęły już dwa tygodnie. O czym myślę?
Miesiąc temu przez pewną część sieci przewinęła się dyskusja o homoseksualizmie i nauce. Zaczęło się od filmu o. Adama Szustaka. Potem głos zabierali ks. Jacek Prusak, Jacek Januszewski czy Artur Sporniak. Wiem, że to miesiąc za późno, ale chciałbym dodać jeszcze swoje trzy grosze.
Ten komentarz chciałem napisać zaraz po 8 grudnia. Ale koledzy mi mówią: ”Nie pisz teraz, bo wyjdziesz na lizusa, który jeszcze chce coś załatwić, zanim kardynał odejdzie. Zaczekaj do ingresu”. Zaczekałem. I piszę teraz, bo myślę, że warto pośród wielu wielkich słów, znanych wszystkim dzieł, ale i głosów krytyki, wspomnieć o tym, co było tak bardzo ludzkie w kardynale Stanisławie Dziwiszu.
Nie znałem go dobrze ani nie wpłynął na moje życie znacząco. Piszę jednak, bo śmierć ks. Mieczysława Malińskiego poruszyła parę strun, których muzyki przychodzi nam często słuchać.