Wielu pisze, że ma najwspanialszą żonę, męża, dzieci, to i ja chciałbym powiedzieć o mojej miłości. O Panu Bogu, co mnie kocha jak nikt. I bardzo Mu za to dziękuję.
Wiele lęków i smutków bierze się z niepewności zbawienia. A przecież powinniśmy być bardziej pewni tego, że będziemy w niebie, niż tego, że dojedziemy do własnego domu.
Większość sporów bierze się stąd, że chociaż używamy tych samych słów, co innego mamy na myśli. Na przykład słowo „nacjonalizm”.
Jest taka pokusa, żeby to, co robimy, uważać za najważniejsze w życiu. I tak dla jednych najważniejsze będzie głoszenie kerygmatu, dla innych pomaganie biednym, jeszcze inni będą twierdzić, że to modlitwa, albo praca na misjach.
Wszyscy mamy sumienia i nie ma ludzi niewrażliwych. Sumienia te mamy jednak poprzestawiane.
Mało kiedy dostałem tyle głosów zwrotnych, co po ostatnim wywiadzie w GN ("Bez paniki"). Wiele głosów było pozytywnych, były i zarzuty. To chyba normalne. Jednak do jednego chciałbym się odnieść publicznie. Że nie można ślepo iść za papieżem, bo papieże mogą błądzić.
Wakacje. Znajomi wrzucają fotki ze swymi dziećmi. Opowiadają jak rosną. Dumni i zmartwieni. Podzielę się i ja radością własnych dzieci.
Dziś w Liturgii słyszeliśmy nowe tłumaczenie „i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie” (Mt 6,13). Wielu woli je od tradycyjnego i odmawianego codziennie od wieków w pacierzu „i nie wódź nas na pokuszenie”. Mnie się ono jednak nie podoba. A co ważniejsze, wydaje się niezasadne.
„Milczenie” Scorsese to dobry film. Nie zasnąłem na nim. Pobudził do myślenia. A co zaskakujące, dalej gdzieś tam pracuje we mnie, chociaż minęły już dwa tygodnie. O czym myślę?