Głodni Boga

dodane 15:54

Tylko Bóg może nas nasycić. Nie kariera, nie dzieci, nie pieniądze. Nawet nie wyśniony chłopak. Zwłaszcza, kiedy z chłopaka robimy sobie boga.

Co by się z nami stało, gdyby Bóg w jednej chwili spełnił wszystkie nasze pragnienia? A więc dał nam wymarzoną pracę, super auto, główną wygraną w Lotto, wyśnionego chłopaka/dziewczynę, po prostu idealne życie? Czy wtedy z taką samą gorliwością chodzilibyśmy do kościoła, zamawialibyśmy Msze święte w naszych intencjach, modlilibyśmy się, ogólnie ciągnęli Pana Boga za rękaw wołając: "Pomóż! Daj! Ratuj! Ulecz! Napraw!" A Bóg jest Bogiem dobrym, to znaczy daje nam tylko takie rzeczy, które są potrzebne dla naszego wzrostu duchowego, a nie przyjemności. Poza tym często, ale nie zawsze, zdarza się tak, że te przyjemności mogą przysporzyć nam więcej krzywd niż pożytku.

Pan Bóg jest Bogiem zazdrosnym, w najlepszym tego słowa znaczeniu, a więc cierpi, kiedy poprzez inne rzeczy lub osoby oddalamy się od Niego. Na przykład, gdy bardziej kochamy innego człowieka niż Boga i tego człowieka zaczynamy ubóstwiać, przypisując mu boskie cechy jak: nieomylność, wszechwiedzę, doskonałość itp. Proste porównanie: kobiety i mężczyźni. W zdrowej relacji miłości i ona i on wiedzą, że mają do czynienia tylko i wyłącznie ze słabym, grzesznym człowiekiem, który tak, może ich zawieść i tak, zdarza się, że się myli, popełnia gafę, grzeszy, zapomina o ważnych sprawach, przekręca nasze słowa a nawet... rani.

Błądzić jest rzeczą ludzką i wszyscy ci niezadowoleni, że mój chłopak się jednak "nie domyślił", albo, że ona jednak go "nie zrozumiała", muszą przede wszystkim uświadomić sobie, że to się zdarza i będzie się zdarzać. Każdy nas kiedy rozczaruje i w każdym związku przychodzą kiedyś czarne momenty.

Chorą sytuacja jest, kiedy jeden zaczyna uwielbiać drugiego, w niezdrowy sposób, a więc stawia człowieka na piedestale doskonałości. A więc widzi się tylko zalety ukochanej osoby i wtedy mówi się, że "miłość oślepia". Chwileczkę, chwileczkę, miłość nigdy nie oślepia. To właśnie miłość wyostrza wzrok, a tylko miłosierna miłość wie, kiedy trzeba przymknąć na coś oko (np. leżące na podłodze skarpetki męża), a kiedy nie zamykać oczu na czające się zło (kiedy ów mąż zaczyna więcej czasu przebywać z koleżanką z pracy niż z żoną).

Jeśli ubóstwimy człowieka, ten zawsze nas zrani, a my ze złamanym sercem zamkniemy się na całą ludzkość, stwierdzając, że: a) wszyscy faceci to świnie, b) wszystkie kobiety to zołzy. No... nie.

Nie chcę oczywiście usprawiedliwiać patologicznych zachowań, ani twierdzić że mamy wybaczać drugiej osobie zawsze, mając jednocześnie opaskę na oczach. Chodzi mi o uzmysłowienie sobie prostego faktu, że nawet idealny związek kobiety i mężczyzny nie spełni naszych marzeń o doskonałej szczęśliwości. Te marzenia może spełnić tylko Bóg.

Święci, którzy wybrali celibat, dobrze to zrozumieli - żadna ludzka miłość nie da pełni, jaką daje miłość Boga. On usuwa lęki, spełnia wszystkie pragnienia serca, daje maksymalną dawkę czułości, zrozumienia, wsparcia i pocieszenia. To dlatego św. Paweł pisał o rozdwojeniu, o tym, że żyjący w małżeństwie mają w pewnym sensie i łatwiej i trudniej. Łatwiej, bo życie w pojedynkę jest ciężkie, a razem ten krzyż da się jakoś równomiernie rozłożyć na dwoje i mniej boli. Trudniej, bo zbytnie skupienie się na małżonku, może nieopatrznie zamknąć nas na Boga i zamiast dążyć do tego, aby się Jemu podobać, dążymy do tego, aby przypodobać się małżonkowi.

Ideałem osoby żyjącej w małżeństwie jest Maryja. Matka Boża, mimo, że Dziewica, oddana całkowicie Bogu, Oblubienica Ducha Świętego, Matka Syna Bożego, żyła w małżeństwie i kochała swojego świętego małżonka. Maryja daje nam przykład, że można być w małżeństwie i być świętym, kochać męża jako głowę rodziny i okazywać mu posłuszeństwo, a zarazem całym sercem być oddanym Bogu i Jemu okazywać bezwzględne posłuszeństwo. Ona potrafiła idealnie połączyć te dwie sfery - przyziemność zwykłego życia rodzinnego, sprzątania, gotowania, opiekowania się Dzieckiem, służenia mężowi, a także niezwykłość duchowego zjednoczenia z Bogiem. Maryja, choć całym sercem kochała Józefa, nie ubóstwiała go, bo to zarezerwowane jest tylko dla Boga. Jakże często my zaczynamy ubóstwiać ludzi, ubóstwiamy mężów, a potem na nich narzekamy, bo nie spełniają naszych oczekiwań.  Ubóstwiamy żony, a potem się na nich zawodzimy, bo mają swoje humory i nie dają nam wsparcia.

Myślę, że niekiedy Bóg dopuszcza do nas całkowite opuszczenie przez bliskich, przyjaciół i rodziny, dopuszcza momenty kryzysowe, kiedy nikt nas nie rozumie, kiedy znikąd nie przychodzi pociecha, abyśmy wreszcie przytulili się do Boga i w Nim szukali ratunku. Kiedy przeżyjemy taki kryzys, płacząc u stóp krzyża Jezusa razem z Jego Matką, dopiero wtedy może przyjść prawdziwa pociecha, która nie jest z  tego świata. 

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 18.04.2024

Ostatnio dodane