Dlaczego kochający Bóg nie usunie zła na świecie?
dodane 2017-03-27 14:06
Właśnie dlatego, że jest tak bardzo kochający.
Aha, czyli Pan Bóg jest sadystą, który lubi patrzeć na nasze cierpienie?
Nie, Pan Bóg jest dobrym Ojcem, który dopuszcza, abyśmy na własnej skórze przekonali się jak smakuje zło. Ze wszystkimi jego konsekwencjami. A potem świadomie wybrali dobro, nieprzymuszani, w wolności.
Tak jak w przypowieści o synu marnotrawnym. Dobry ojciec nie powiedział synowi: "Dziecko, nie idź tam, bo skończysz głodując w chlewie ze świniami" - bo i tak by to nic nie dało. Człowiek jest taki uparty i zadufany w sobie, że sam chce sobie być sterem i okrętem. I morzem. Przecież nikt mi nie będzie mówił, jak mam żyć. Przecież ja SAMA wiem, jaką drogą mam iść. Przecież doskonale WIEM, co jest dla mnie dobre. No... średnio nam wychodzi to nasze mniemanie o sobie.
Dlatego wydaje się, że Pan Bóg milczy. Pozwala, żebyśmy doświadczyli w pełni tego, czego w sumie sami przecież chcieliśmy. Chciałeś grzechu? To masz, kosztuj zakazanego owocu. Zobacz, jaki jest gorzki.
Oczywiście na wszystkie sposoby Pan Bóg chce nas odwieść od zła, przestrzega, prosi, błaga, ale my i tak nie słuchamy. I biegniemy w te pędy za błyskotkami świata. A potem się gorzko rozczarowujemy. I mówimy rozgoryczeni: Gdzie był Bóg? Czemu na to pozwolił? Dlaczego Bóg milczy?!
Pretensje do Pana Boga za nasze zmarnowane życie? A co z pretensjami do samych siebie? Tacy to jesteśmy krystaliczni i nienaganni?
Oczywiście, zdarzają się sytuacje cierpienia niezawinionego, np. rodzą się chore dzieci, albo umierają niewinni i co wtedy? Przecież niemowlę nie zdążyło nagrzeszyć, więc dlaczego umarło? Nie wiem dlaczego. Nie znam motywów Pana Boga, ale wierzę, że On z każdego cierpienia potrafi wyprowadzić dobro, inaczej nie dopuszczałby do takich sytuacji. Żyjemy w skażonym świecie i choćbyśmy nie wiem jak się odseparowali od grzesznego towarzystwa, zło i tak nas dosięgnie. I cierpienia nie da się uniknąć. Poza tym do nieba idzie się z krzyżem na ramionach. Mamy tylko wybór, jak ten krzyż nieść: z narzekaniem, albo z uwielbieniem.