CZEKANIE TO KOCHANIE

dodane 07:00

Człowiek zaczyna szukać dopiero wtedy, gdy uzna, że zgubił. Jest w stanie czekać, gdy wie, że warto. Tak w ogóle wynika z tego, że człowiek to istota dość logiczna, a czekanie to kochanie.

Czy możesz zgodzić się z tymi twierdzeniami? Spróbujmy przeanalizować nasze położenie i skonstruować wnioski. Może okażą się pomocne…

Codzienność

Większość ludzi cierpi: na brak czasu, zmęczenie, niedospanie; z powodu nieustającego stresu, napięcia nerwowego, trosk, lęków; nosząc rany po złych relacjach, związkach, gorzkich, i nie mających prawa paść, słowach oraz bolesnych sytuacjach; przeżywając ból cierpienia fizycznego, doświadczając choroby osobiście lub towarzysząc cierpieniu bliskich, zmierzając się z rzeczywistością śmierci w realu, w mediach, w myślach, tj. niemalże wszędzie. Czy to mało? Czy powinnam szukać i pisać więcej? Nie, dosyć! Nie chcę pogrążyć się w psychicznym masochiźmie.

Przyszłość

Nie rysuje się różowo. Widmo kolejnych miesięcy w objęciach pandemii oraz doświadczania jej skutków, które wieszczą różnego rodzaju eksperci nie zachwyca, a perspektywa pogłębiającej się niemocy spowodowanej zmniejszonym brakiem wpływu na sytuacje, w których się znajdujemy nie nastraja optymistycznie. Nie mamy przecież możliwości, by spowodować: by dzieci natychmiast ruszyły do szkół, bo potrzebują relacji i rówieśniczego środowiska wzrostu; by drzwi przychodni lekarskich i oddziałów szpitalnych otwarły się, bo ludzie potrzebują pomocy i leczenia tu i teraz; by trudne stany wewnętrzne, takie jak obawy czy lęki w jednej chwili odeszły, skoro zdrowy rozsądek mówi, że jest się czym martwić.

Wyjście

Nie chodzi tutaj o ucieczkę czy zamianę swojego własnego życia na inne, to z sennych marzeń czy odrealnionych telenowel. Chodzi o prawdziwe rozwiązanie. Tak jak napisałam na wstępie, jestem przekonana, biorąc za przykład swoją historię życia, że człowiek zaczyna szukać dopiero, gdy uzna, że coś zgubił. W tym wypadku chodzi o to, by podjął refleksję i zadał sobie pytanie, czy zanim przyszła na niego codzienność, obfitująca w przeróżny sposób doświadczane cierpienie, nie zgubił tego, co najważniejsze i dające szansę uniknięcia lub złagodzenia wielu bólów codzienności. Mam na myśli więź z Bogiem, który jako jedyny jest Panem ludzkich historii życia. To On ma moc uzupełnić braki nie do uzupełnienia, przynieść pokój tam, gdzie panuje totalny niepokój, rozwiązać to, co po ludzku nierozwiązywalne, uleczyć nieuleczalne i w pokoju przeprowadzić przez moment śmierci, gdy już musi nadejść. Przecież zanim człowiek zaczął cierpieć, żył w pokoju i harmonii z Bogiem – to stan sprzed grzechu pierworodnego. My oczywiście żyjemy w innym odcinku historii zbawienia, tym obarczonym grzechem i trudem codzienności. Jednak czy nie warto spojrzeć na okres chociażby kilku ostatnich tygodni, by zauważyć, jak ludzkość wypiera się Boga, odrzuca Jego prawo, a nawet bluźni przeciw Niemu? Czy to nie jest wskazówka i światło dla każdego z nas na rozwiązanie problemów, a związki przyczynowo-skutkowe nie przedstawiają się klarownie i jasno? Wrócić do Boga jako sposób na wyjście z marazmu i beznadziei - bierzesz to pod uwagę?

Działanie

Dobrze, że nadszedł Adwent 2020, bo zadania i praca do wykonania, stojąca przed każdym człowiekiem wydaje się naturalna. Co zatem zacząć robić? Ustawić na nowo priorytety, przestać zajmować się tym, co niepotrzebne i nie przynoszące pokoju (internet, telewizja, bezpłodne i negatywne w wydźwięku rozmowy itp.), zacząć robić to, co naprawdę ważne, przynoszące trwały pożytek i dobre, rozmawiać z bliskimi i znajdować czas na bycie z nimi i słuchanie ich, uspokoić myśli i wyregulować duchowy radar, tj. nakierować go na Boga, zaczynając się codziennie, w określonym miejscu i czasie się modlić.

Modlitwa

Bez modlitwy nie jesteśmy w stanie zejść z płycizny, przekładającej się na jakość naszego życia (patrz punkt codzienność) w głąb. Nie da się pływać, stojąc w wodzie po kostki. Tymczasem, jako chrześcijanie, jesteśmy powołani do pływania, a w niektórych okolicznościach nawet do chodzenia po wodzie - wtedy czujemy, że żyjemy, czując się szczęśliwymi i spełnionymi. W końcu jesteśmy krewnymi Jezusa, a On nie unikał wody. Bez modlitwy nasz duch cierpi na chorobę sierocą, spowodowaną oddaleniem od Boga, a dusza na niedożywienie podobnie, jak ciało i psychika cierpiące na anoreksję. Konsumpcjonizm, indywidualizm, egoizm, pycha grożą nam tak samo, a może i bardziej, jak ludziom niewierzącym. Najbardziej skutecznym narzędziem, by przeciwstawić się im jest modlitwa. To ona jest wyrazem decyzji, by wrócić w ramiona Ojca, by zacząć szukać tam, gdzie można rzeczywiście znaleźć. Zaczynając modlitwę, już w pierwszej sekundzie jej trwania na nowo ustawiamy priorytety życiowe. Modląc się wyrażamy, że Bóg jest na pierwszym miejscu. Dzięki szczerej modlitwie wchodzimy w Bożą obecność. Kompletnie bez znaczenia jest czy to odczuwamy, bowiem wiodący w modlitwie jest wymiar wiary, a nie czucia. Zatem, dzięki zdrowemu rozsądkowi, trzeba przejść od decyzji do jej realizacji.

Porada, tj. jak zacząć się modlić

Każdy, kto chce się zacząć modlić powinien po prostu zacząć to robić, siadając i rozmyślając o Bogu, zwracając się szczerze do Niego, mówiąc Mu o tym co czuje i przeżywa, co o Nim myśli. Jednak każdy, kto wybiera się w nieznane wie, że aby dotrzeć do celu podróży najistotniejsza jest mapa, GPS, drogowskazy. Dla mnie, w moich modlitewnych podróżach, nieodzowna jest Biblia. Przewyższa wszystkie modlitewniki, teksty, nawet najpiękniejszych modlitw, ale pisanych przez człowieka. Nie wyobrażam sobie duchowego życia i wzrostu bez słowa Bożego. Jeśli masz w domu Pismo Święte, zacznij używać go codziennie, bądź cierpliwy i wierny postanowieniom modlitewnym. Jeśli nie masz Biblii, własnej i osobistej, tylko Twojej, zrób sobie prezent. Wtedy z pewnością pierwsze kilka dni popłyniesz w modlitwie na falach nowości i to może Ci pomóc obrać właściwy kurs. A może na początek małe adwentowe wyzwanie? Ani jednego dnia bez duchowego czytania fragmentu Ewangelii czy psalmu? Taka wewnętrzna praca na pewno wyda owoc, a z czasem modlitwa stanie się dla Ciebie potrzebna jak oddychanie.

Czekanie

Rozpoczął się Adwent. Kościół od wieków wyraża jasno jego cel, którym jest uświadomienie i przypomnienie sobie przez każdego chrześcijanina, że żyje w czasie oczekiwania na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa. On jest tym, na którego warto czekać. Przyszedł, byśmy mieli nadzieję i życie wieczne, i powróci, by postawić kropkę na końcu dziejów, by zapanowało wieczne królestwo pokoju. Czy ta świadomość żyje w Tobie? Ja wiem, że muszę ją w sobie odświeżyć i odkurzyć. Potrzebuję tego o wiele bardziej niż przedświątecznych porządków. Tymczasem to Bóg przejmuje inicjatywę. Czy słyszysz Jego głos, gdy mówi poprzez słowa z Księgi Ozeasza: „Dlatego zwabię ją i wyprowadzę na pustynię, i przemówię do jej serca” (Oz 2,16)? Adwent jest taką właśnie pustynią, a modlitwa otwarciem drzwi, by Jezus mógł przyjść. Czy usłyszysz Jego głos i rozpoznasz go, zależy od Ciebie.

Ja dzisiaj usłyszałam, jak mówi: powiedz im, że czekam na nich.

Nie wątp, że Jego czekanie to kochanie.

Na zakończenie

Pierwsza osoba, która napisze na adres: biuro@secim.pl, że chciałyby dostać Biblię, by zacząć się nią modlić, otrzyma ją ode mnie w prezencie.

https://www.facebook.com/marzena.pietroszek

Mój Twitter

Ostatnio dodane

Bądź na bieżąco