KOŚCIÓŁ „ŚWIĘTEGO SPOKOJU" CZY PRAWDY I BOŻEGO POKOJU?

dodane 20:40

Ciężko podejmować tematy, które bolą i są jak krwawiąca rana na ciele Chrystusowym, jednak jeszcze trudniej o nich milczeć. Co myśleć, co robić i w jaki sposób żyć, wiedząc o coraz to nowych „rewelacjach”, które nie tylko nadwyrężają zaufanie do hierarchii i struktur Kościoła Katolickiego, ale wręcz niejednokrotnie sytuują ufność w jednym szeregu z naiwnością?

Z pełną świadomością przywołuję tekst, który pierwotnie opublikowałam we wrześniu 2020 roku na Facebooku. Niestety, wciąż jest aktualny. Obawiam się, że zmierzenie się z tematem po raz kolejny spowodowałoby, że to, co wyszłoby spod mojej ręki, byłoby bardziej dosadne i odnoszące się do prawdy aż nazbyt brutalnie. Wolę tego uniknąć… Zapraszam więc do refleksji, odświeżając to, co z jednej strony czas pokrył kurzem wielości wydarzeń, a z drugiej strony wciąż mówi prawdę o wyzwaniach Kościoła.

Można się spierać o formę przekazywania czy prezentowania prawdy. Rozumiem, że różnie to w życiu bywa - można być niegotowym na jej przyjęcie, bo nieodpowiednio podana, nawet prawdziwa informacja, może zranić. Jednak w przypadku ofiar wykorzystania seksualnego przez osoby duchowne prawda jest, według mnie, ich niezbywalnym i niekwestionowanym prawem. Tym ludziom się ona należy!

Dlaczego tak uważam? Bo jestem przekonana, że: rozliczenie się z przeszłością, które polega na zdecydowanym nazwaniu zła i jego sprawców może otworzyć tych ludzi na uzdrawiającą moc Bożej miłości; udzielenie prawa do prawdy daje szansę przywrócenia im z powrotem niezbędnego minimum zaufania do Kościoła i jego ludzi; prawda i jej respektowanie należą do podstawowych praw człowieka w cywilizowanym społeczeństwie, więc o ileż bardziej każdy wierzący w Jezusa ma obowiązek ją szanować lub ma prawo się jej domagać?

To, co noszę w sercu to głębokie poczucie współodpowiedzialności. Tak, czuję go! Ktoś mógłby mi zarzucić, że skoro nie jestem księdzem, osobą duchowną ani jedną z ofiar, to moja identyfikacja z problemem wykorzystania seksualnego przez osoby duchowne jest bezpodstawna. Nic bardziej mylnego - czuję tę współodpowiedzialność jako członek Kościoła, jego część, bo "gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki" (1 Kor 12,26). Skoro Słowo Boże tak twierdzi to my wszyscy, każdy wierzący, ponosimy współodpowiedzialność za to, co się dzieje w naszym, wspólnym przecież Kościele. Oczywiście nie jest to odpowiedzialność jednakowa - inna ciąży na bezpośrednich sprawcach, osobach winnych zaniedbań oraz bezczynności, ślepych członkach chorych układów itp. Jednak odpowiedzialność duchowa, przejawiająca się rozdzieraniem serca i jego rzeczywistym bólem na wieść o kolejnych osobach, tak bardzo zranionych, że nie sposób wyobrazić sobie ich cierpienia, ma poruszyć nas wszystkich. Jestem pewna, że Bóg chce przez to, co się dzieje, dać nam nowy wymiar jedności, poczucia wspólnoty i współodpowiedzialności oraz złożyć w naszych sumieniach nowe prawo - prawo do prawdy i miłości, które jest dla wszystkich, nie tylko tych uprzywilejowanych ze względu na pozycję. Jestem przekonana także, że wszyscy, każdy członek Kościoła Katolickiego jest odpowiedzialny za poziom prawdy i szacunek wobec niej, bo lekceważąc prawdę, po prostu przestajemy być Jezusowi. Zastanawiam się w tej chwili jak ten ból serca, który czuję, przekłuć w dobro i jak odczytać wolę Bożą w tej arcytrudnej materii.

I to co widzę to potrzebę:

Gorącej modlitwy za ofiary nadużyć oraz udzielenie im pełnego prawa do nazwania przez nie zła i jego sprawców oraz jednego, wielkiego, wspólnego błagania Kościoła, by Bóg rychło interweniował. By leczył ich rany po ludzku nieuleczalne, by się zlitował i posłał im pomoc, wsparcie, opiekę i zadziałał w nich jako BÓG WSZECHMOGĄCY, bo ich rany są zbyt głębokie, a siły ludzkie zbyt wątłe.

Przebaczenia ze strony wszystkich członków Kościoła wobec wszystkich kategorii winnych: bezpośrednich sprawców nadużyć seksualnych, biernych świadków krzywdy, ludzi sprawujących władzę w Kościele, którzy nie sprostali powierzonym im zadaniom bycia stróżami wspólnoty kościelnej. Oni wszyscy mają prawo do miłosierdzia, a my - reszta wiernych, obowiązek przebaczania. Tak, każdy członek Kościoła powinien przebaczyć, nie tylko ofiary muszą się z tym wyzwaniem zmierzyć. Cały Kościół został zraniony i wszyscy ponosimy, i jeszcze długo będziemy ponosić, konsekwencje ohydy wykorzystania seksualnego przez duchownych.

Dziękczynienia i wspierania tych wszystkich, którzy kiedykolwiek walczyli lub nadal walczą o prawdę (biskupów, księży, świeckich), bo często to robili, narażając się na ostracyzm, a nawet niebezpieczeństwo, a dzisiaj, robiąc to nadal się narażają i wchodzą w realną przestrzeń walki z siłami ciemności. Tam, gdzie potężny grzech, tam także jest potężna walka i duchowe zmaganie.

Pokutujmy więc jako Kościół, wspólnie:

Świeccy - za obojętność, niezainteresowanie sprawami Kościoła, za wygodnictwo i pozwolenie, byśmy byli zepchnięci na dziesiąty plan w naszym wspólnym domu Bożym. Gdy trzeba, weźmy inicjatywę w swoje ręce, bo tego domaga się nasze powołanie jako współodpowiedzialnych za Kościół. Przestańmy być ślepymi na grzechy i błędy duchowieństwa - zacznijmy, poprzez komunikowanie prawdy i domaganie się respektowania Ewangelii, walczyć o Królestwo Boże: najpierw w Kościele, a dopiero później w świecie. Posłuchajmy głosu Papieża Franciszka i zejdźmy ze swoich wygodnych kanap, straćmy komfort codzienności dla Jezusa i Jego Kościoła.

Duchowni - za grzechy, zaniedbania, tolerancję dla układów i tchórzostwo, uniemożliwiające wypełnienie powołania i misji bycia pasterzami Bożej owczarni. Zacznijcie, proszę, realnie dbać o nawrócenie swoje i braci w kapłaństwie, zacznijcie mówić sobie prawdę i wyrwijcie się z układów, które nie tylko niszczą Kościół, ale niszczą przede wszystkim Was jako ludzi. Od wielu lat jest ze mną myśl, że skoro człowiek jest zrodzony przez Boga do bycia księdzem, to w pakiecie otrzymuje odwagę do wypełnienia swojej misji, a tak bardzo brakuje mi pośród księży mężczyzn odważnych, mężnych i walczących jawnie z zepsuciem.

Niech nikogo nie omami pożądanie tzw. świętego spokoju, który nie jest naturalnym stanem w Kościele. Niech każdy członek Kościoła szuka prawdy, ufając Miłości. Kto słucha Jezusa, będzie żył jak Jezus. Kto wybrał Jezusa, pójdzie Jego drogą. Takiego Kościoła, w którym idziemy razem w jednym zwartym szeregu, duchowni i świeccy, pragnę, oczekuję i wyglądam jak słońca na pochmurnym niebie.

Jezu, proszę, Ty interweniuj! Lecz zranionych i uwalniaj od zła grzeszących, Ty buduj nas - Twój Kościół na nowo. Wierzę, że pomimo wszystko, w Twoich rękach, każdy, nawet gordyjski węzeł uwikłań, które są odkrywane w naszym/Twoim Kościele, jest do rozwiązania. Niech na dźwięk Twojego imienia chmury, które zebrały się nad Kościołem, rozstąpią się!

https://www.facebook.com/marzena.pietroszek/

Mój Twitter

Ostatnio dodane

Bądź na bieżąco