PRAWDA RYZYKOWNA

dodane 22:30

zdjęcie: Pixbay

Nieraz traktujemy komunikowanie komuś prawdy jedynie jako nietakt, brak kultury lub niepotrzebne wtykanie nosa w nie swoje sprawy. A to poważny błąd!

Zdarza się, że czujemy, iż opowiedzenie się za prawdą i wyrażenie jej na zewnątrz spowoduje konkretne, negatywne konsekwencje dla nas samych - w istocie często tak jest. Ma to miejsce w rodzinach, miejscach pracy, wszędzie tam, gdzie wchodzimy w relacje z drugim człowiekiem. Bywa też, że unikanie mówienia prawdy tłumaczymy sobie w zręczny sposób, owijamy w różnorakie sreberka, tymczasem taka postawa jest najczęściej zwykłym egoizmem i troską o własny wizerunek lub świadczy o uleganiu lękowi i nie ma nic wspólnego z troską o dobro drugiego człowieka. 

Czasami, patrząc na otaczający świat, można mieć wrażenie, że prawda nie przedstawia żadnej wartości, wszystko podlega nieustannie toczącemu się procesowi subiektywizacji. Jako przedstawicieli szeroko rozumianej kultury zachodu, a także jako chrześcijan stawia to nas przed pytaniem: dokąd i kto w ten sposób prowadzi?

Odpowiedź jest dość prosta. Lekceważenie prawdy, relatywizowanie zachodzących zjawisk, unikanie dążenia do rzetelnego badania rzeczywistości prowadzi na manowce życia, wiary, szczęścia. Jest przyczyną powstawania wszechobecnych teorii spiskowych i innych wynaturzeń, drogą donikąd, a w niektórych przypadkach wydaje się być wręcz drogą do piekła. Słowa Jezusa o sobie samym nie pozostawiają pola do dowolnej interpretacji: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem (J 14,6). Zatem unikając prawdy, mijając się z nią, nie traktując jej jako nadrzędnej wartości, jesteśmy wodzeni na pokuszenie przez ojca kłamstwa (por. J 8,44). Z drugiej strony wiemy, że Bóg z kłamstwem nie ma nic wspólnego, bo Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności (1 J 1,5).

Warto dodać, że mówienie prawdy, jeśli motywacją jest dobro drugiego człowieka i miłość do niego, tj. sprostanie wymogom Ewangelii, nie oznacza działania przeciwko osobie, przeciwnie, jest działaniem na jej korzyść. Czym trudniej jest zdobyć się na powiedzenie komuś prawdy, tym może być ona ważniejsza, zwłaszcza patrząc długofalowo na procesy życiowe, rozwój duchowy obu stron (komunikujący prawdę i jej adresat). Jako chrześcijanie stanowczo zbyt rzadko stawiamy sobie pytanie o to, czy od powiedzenia komuś prawdy nie zależy jego życie z Bogiem, a więc i zbawienie. Nader często mylimy tzw. święty spokój w środowiskach, w których żyjemy z niszczycielską postawą degradowania wartości prawdy, która w konsekwencji prowadzi do degradacji człowieczeństwa.

W powyższym kontekście pytanie o mówienie prawdy traci sens. Oczywiście nadal wyzwaniem pozostaje motywacja, intencja i sposób prezentacji prawdy na zewnątrz - o tym nie tylko warto, ale mamy obowiązek pamiętać.

Mówmy zatem prawdę bliskim i dalszym. Mówmy prawdę tym, których kochamy i tym, których kochać jest nam trudno. Mówmy prawdę pracownikom i przełożonym. Mówmy prawdę świeckim, księżom i biskupom. Nie wahajmy się iść za prawdą, komunikując ją, nie patrząc na osobiście płaconą cenę, gdyż może to być cena zbawienia drugiego człowieka. 

Czym, wobec tego wszystkiego jest mówienie prawdy, jeśli nie chrześcijańskim obowiązkiem? 

Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8,32).

https://www.facebook.com/marzena.pietroszek

Mój Twitter

Ostatnio dodane

Bądź na bieżąco