NIE PRZEŚPIJ ADWENTU
dodane 2021-12-05 21:55
Rutyna, zabieganie, brak perspektyw na zmiany? Do tego ociężałość, zmęczenie i poczucie bezsensu? To nie koniec świata! Adwent niesie odpowiedź, jak z pułapek codzienności wyjść z podniesioną głową.
Święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok zbliżają się wielkimi krokami. Ich perspektywa powinna napełniać nadzieją i radością oczekiwania. A co, jeśli jest inaczej i zamiast nadziei oraz radości, więcej jest lęku o to, jak to będzie, co przyniesie przyszłość? Co, jeśli nieuchronnie zbliżająca się przedświąteczna bieganina powoduje zniechęcenie, zanim się rozpoczęła? Co, jeśli człowiek w obliczu wyzwań wolałby zasnąć i już nigdy się nie obudzić, niż je podjąć? Co, jeśli ktoś czuje, że powinien się cieszyć, a autentycznej radości w nim jak na lekarstwo?
Takie pytania można byłoby mnożyć, ale na nic by się to zdało, gdyby jednocześnie nie szukać konstruktywnego rozwiązania. Od czego zacząć? Może najlepiej spojrzeć twardo na rzeczywistość i uznać, że radość i chęć do życia są zależne od kondycji duchowej, a nie od sytuacji życiowej? W ten sposób myśląc, grudzień 2021 może okazać się jednym z lepszych grudniów w życiu.
Sytuacja życiowa
Do dziś pamiętam moją nieżyjącą od dziesięciu lat matkę chrzestną i jej ostatnie tygodnie życia. Będąc o krok od śmierci, w zaawansowanym stadium choroby nowotworowej, wychudzona i po ludzku patrząc, umęczona inwazyjnym leczeniem, tętniła prawdziwym życiem bardziej, niż my wszyscy, którzy ją otaczaliśmy. Paradoks? Ależ nie! Wiara i autentyczne zaufanie Bogu jako jedynemu Panu życia i śmierci, czytane i włączone w codzienną modlitwę słowo Boże, życie przeniknięte życiem Kościoła reprezentowanego przez konkretne wspólnoty ważne w jej życiu – to spowodowało ten wymykający się logice skutek. Była nim radość życia do ostatnich przeżytych w świadomości chwil i nadzieja widoczna nawet na naznaczonej chorobą twarzy. Czy zatem sytuacja życiowa determinuje poczucie radości z życia? Bezwzględnie nie. Iluż ludzi ma wszystko, co można osiągnąć w życiu doczesnym, a pomimo tego jest pogrążona w smutku i rozpaczy? Iluż zewnętrznie ma się świetnie, a wewnętrznie cierpi taki ból egzystencji, że postanawia przerwać bieg życia? To wszystko aż krzyczy o tym, że radość i nadzieja mają swoje źródło kompletnie gdzie indziej, niż mówi świat, przedświąteczne reklamy czy obiegowe opinie. Prawdą jest więc, że sytuacja życiowa nie jest determinantem poczucia szczęścia.
Kondycja duchowa
Wiem na swoim przykładzie, że od niej zależy najwięcej. Kiedyś, wiele lat temu, przeżywałam prawdziwy życiowy armagedon, nie jedyny zresztą. Na horyzoncie moich myśli, niejako z tyłu głowy, przez cały czas był pewien człowiek, o którym wiedziałam, że jeśli zechce, to może mi poważnie zaszkodzić. Wszystko zaś wskazywało, że zaszkodzić chce i to poważnie. Z dnia na dzień towarzyszył mi coraz większy lęk, bezsilność i poczucie niesprawiedliwości. Nie zapomnę momentu, gdy gdzieś głęboko wewnątrz siebie jakbym usłyszała głos, który mnie zapytał: czy okażesz mu miłosierdzie? Pytanie i towarzyszące mu odczucia były niezmiernie rzeczywiste. Jednocześnie równolegle pojawiło się przekonanie, że to sam Bóg doszedł do głosu pośród toczącej się we mnie i wokół mnie bitwy. W konsekwencji z trudem, pomiędzy wyciskającymi się z oczu łzami, powiedziałam: tak, okażę mu miłosierdzie, bo Ty, Jezu, względem mnie też to zrobiłeś. Po krótkiej chwili, dokonanej decyzji woli o okazaniu miłosierdzia i głębokim przebaczeniu krzywdzicielowi, nastąpił pokój i przyszła taka radość, którą aż trudno opisać słowami. Dosłownie wylewała się ona ze mnie, towarzysząc w kolejnych dniach i przypominając, że zawsze i wszędzie ostatnie zdanie należy do Boga, który jest i czuwa. Cała sprawa zakończyła się w przeciągu kilku tygodni, do tego nadzwyczaj dla mnie pomyślnie. Złe zamiary zostały udaremnione, a ja pozostałam z tą niezwykłą nauką do dziś – o tym, czy żyję jak niewolnik niesprzyjającej sytuacji, czy człowiek potrafiący pomimo niej widzieć nadzieję, decyduje mój stan wewnętrzny. Z kolei stan wewnętrzny jest wprost proporcjonalny do miejsca, na którym w kolejce priorytetów w moim życiu jest Bóg.
Jak wobec tego przeżyć Adwent 2021, by nie ulegać presji trudnych sytuacji życiowych, wewnętrznych smutków i frustracji czy chociażby przytłaczających wiadomości medialnych?
Po pierwsze dziękować, czyli uznać, że nawet gdy jedne sprawy idą źle, to są inne, które idą dobrze. Dziękując, stawać w pokorze, uznając, że to co dla mnie jest oczywiste, dla wielu ludzi na świecie takim nie jest: dostęp do wody, do tego ciepłej, możliwość kupienia tego, co potrzebuję, nieznajomość uczucia prawdziwego głodu czy pragnienia. Absolutnie każdy takie rzeczy jest w stanie znaleźć i dzięki nim zobaczyć, że w mrokach codzienności wciąż tli się światło, a nadzieja na lepszą przyszłość jest usprawiedliwiona. Słowo Boże przecież zapewnia, że Pan cię strzeże, Pan twoim cieniem przy twym boku prawym (Ps 121,5).
Po drugie otworzyć się na doświadczenie żywego Boga, codziennie czytając Ewangelię. Poprzez zdyscyplinowanie w tym zakresie i kontakt ze słowem Bożym dawać sobie szansę, by spojrzeć na własne życie oczami Boga, a nie swoimi lub, co jeszcze gorsze, oczami świata. Dzięki przyjmowaniu prawdy, która płynie z Biblii, perspektywa patrzenia się zmienia, a w obiektywnie trudne okoliczności wchodzi Jezus. Jednocześnie każdy, wierzę w to głęboko, kto słowo Boże potraktuje z szacunkiem i wejdzie w regularny kontakt z nim, będzie mógł w konkretnym momencie życia z przekonaniem wyznać: Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp 4,13).
Po trzecie okazać sobie miłość. Jak? Dając sobie czas i przestrzeń do zdystansowania się od wydarzeń i sytuacji – 15 minut w ciągu dnia, podczas których człowiek postanawia pobyć sam ze sobą może okazać się zbawienne. Parę minut dziennie, by pobyć w ciszy lub zrobić coś, co się naprawdę lubi przynosi codzienności ożywczy oddech. Ważne jest, by chociaż na chwilę, ale za to każdego dnia zrzucać balast o nazwie „muszę” i „powinienem”, by zauważyć siebie i swoje usprawiedliwione potrzeby. Ponadto w ten sposób, dając sobie wytchnienie, uznaje się swoją słabość i ograniczoność, co bywa wyzwalające – Moc bowiem w słabości się doskonali (2 Kor 12,9).
Zatrzymać się, by zacząć od nowa – między innymi właśnie po to jest Adwent. Czy się uda? Na pewno! Pod warunkiem, że go nie prześpisz.
https://www.facebook.com/marzena.pietroszek/