Impresje duchowe
Logo chrześcijaństwa
dodane 2020-06-19 09:00
Podczas zeszłorocznych wakacji przyszły mi do głowy ciekawe pytania. Które zdjęcie, spośród wszystkich, kiedykolwiek wykonanych, oddaje najbardziej to kim jestem? Które z nich najpełniej obrazuje moje życie? To wykonane przy ołtarzu? W konfesjonale? Z Pismem Świętym lub książką w ręku? A może po prostu samotne selfie na alpejskim szczycie?
Zadałem te pytania grupie przyjaciół. Wspólnie stwierdziliśmy, że mogłyby stać się punktem wyjścia do niejednego spotkania na psychologicznych warsztatach. Przejście od opisu zdjęcia i uczuć które wzbudza do najgłębszych warstw własnej tożsamości - ćwiczenie bardzo inspirujące. Pomocne w odnalezieniu prawdziwych odpowiedzi na pytanie o to kim jestem i jak mam żyć…
Ta autorefleksja prowadzi mnie do rozważań nad dzisiejszą uroczystością. Obraz Serca Jezusa – to jeden z tych wizerunków, które najpełniej oddają istotę chrześcijaństwa. Jest nią miłość, po prostu. O niej spontanicznie myślimy, gdy patrzymy na otoczone cierniami, krwistoczerwone serce.
W rozmyślaniu nad sercem Jezusa pozwalam sobie iść dalej. Chodzi przecież nie tylko o znak rozpoznawczy chrześcijaństwa. Nawet nie o to co w nas wywołuje. W kontemplacji Jezusowego Serca, wszelkiej pobożności która za centrum ma „zobrazowaną Miłość Wcieloną”, chodzi także, a może przede wszystkim, o kształtowanie własnego serca. Czyż nie taką prośbę kierujemy pod koniec litanii do Serca Jezusa?
Przeżył na sobie te prawdy Jan Ewangelista. W trakcie ostatniej wieczerzy to jemu dane było spocząć na piersi Jezusa:
„Jeden z uczniów – ten, którego Jezus miłował – spoczywał na Jego piersi” (J 13,23)
Wsłuchiwał się w rytm bijącego serca w momencie dramatycznym. Było to na krótko przed tym, gdy Jezus zaczął mówić otwarcie o swoim odejściu. Także przed pozostawieniem nowego przykazania miłości – choć przyznać trzeba, że momenty te znajdowały się w niewielkiej odległości czasowej. Spoczywając na piersi Jezusa Jan zadawał pytanie o zdrajcę. „Panie, któż to jest?”. Sytuacja była krytyczna dla całej wspólnoty uczniów. Chodziło o ciężki grzech jednego z wybranych, głęboki podział w ich gronie.
Dzień później, pod krzyżem Jan patrzył na przebity bok Mistrza. Kontemplował wypływającą krew i wodę. To były ważne momenty w życiu ewangelisty. Utkwiły w jego pamięci na całe życie, skoro wspomina je po latach pisząc ewangelię. Może te momenty był kluczowe w całej formacji Apostoła? Spoczywanie na piersi Jezusa, wsłuchiwanie się w Jego bijące serce oraz patrzenie na jego przebicie mogło wywrzeć tak duże wrażenie, że odtąd zaczął widzieć świat inaczej, „od wewnątrz”, nie tylko własnymi oczami.
„Nikt nie może zrozumieć ducha Ewangelii, jeśli jak Jan, nie spoczął na piersi Jezusa” – pisał o. Marie-Joseph Lagrange, pionier odnowionych studiów biblijnych w łonie Kościoła katolickiego, notabene wielki czciciel Serca Jezusa. Intuicja podpowiada mi, że bez spoczywania na piersi Jezusa nie da się też zrozumieć tajemnicy życia, z wszystkimi jego zawirowaniami i nieoczekiwanymi zwrotami. Bliskość z Nim, którą symbolizuje postawa Jana w czasie ostatniej wieczerzy, pozwala widzieć "formacyjny" wymiar wszystkiego...
W ogóle byłoby najlepiej gdyby Ewangelia i życie stały się jednym. Wtedy pytanie o zdjęcie nie byłoby tak bardzo nurtujące. Wówczas pozostałaby jedynie Miłość.