Refleksje
Wielkie poszukiwanie
dodane 2021-01-05 20:00
Ta historia zaczyna się dziesięć minut przed godziną dwudziestą. Sylwestrowy wieczór zapowiadał się wyjątkowo spokojnie. Zbliżała się godzina policyjna, a do drzwi probostwa zapukał zagubiony człowiek.
Jego zagubienie widzieli wszyscy, którzy tego wieczoru go spotkali. Ja, kilku spieszących na domowe imprezy ludzi, strażniczka miejska i dwoje żandarmów. Jedynym, który nie był świadom zagubienia był ów siedemdziesięcioletni mieszkaniec nicejskiej starówki.
Postanowił udać się w podróż, w głąb lądu. Wsiadł w autobus i po dwóch godzinach znalazł się w malowniczej miejscowości noszącej nazwę pierwszego, chrześcijańskiego męczennika. Tego wieczoru Saint Etienne-de-Tinée było pokryte grubą warstwą śniegu. Nie wiem jednak czy ów biedak przywiązywał do fenomenów natury dużą uwagę. Pewne jest to, że kierował ją zbyt mocno na ekran swojego smartfonu. W ostatni dzień roku, by dostać się w głąb doliny, na wysokość około 1200 m. n.p.m. nicejski nieszczęśnik wybrał sobie szczególną gwiazdę. Był to randkowy portal.
Wydawało mu się, że znalazł tam kogoś, kto otworzy mu drzwi swego domu. Zapewne w autobusie snuł rozważania dotyczące atmosfery wieczoru, romantycznej wymiany spojrzeń z tajemniczą Nadią. Pewnie myślał o lampce szampana wychylonej w górskim klimacie, w drewnianej chatce przy ciepłym kominku. Przypuszczam, że miał oczekiwania dużo, dużo większe. Wymalowane bowiem były na jego twarzy, gdy z wyraźnym podekscytowaniem wstukiwał kolejne wiadomości. Nie odrywał się od ekranu, gdy informował mnie o tym, że Nadia nie wysyła odpowiedzi których oczekiwał.
Jak bardzo sieci potrafią spętać człowieka – myślałem – wykonując kilka telefonów, by znaleźć nocleg dla nieszczęsnego nicejczyka. Nawet w wieku lat siedemdziesięciu można dać się wciągnąć w wirtualną iluzję, podjąć nieprzemyślaną decyzję, wybrać się w ciemno, w dalekie góry, nie znając nazwiska, adresu, numeru telefonu… Beztroskie życie emeryta. Problem noclegu zrzucił na innych, a sam z radosną miną trwał przyspawany do telefonu. Płomiennych namiętności nie była w stanie zgasić coraz niższa temperatura powietrza. A tajemnicza Nadia wciąż odpisywała. Krótko mówiąc, biedak stracił głowę. Zagubił się. I chyba tego nie zauważył.
Po pewnym czasie przybyli żandarmi, by sprawdzić tożsamość nieco podejrzanego poszukiwacza przygód. Merostwo wysłało straż miejską. Noc w ciepłym kącie została zapewniona, nicejski nieszczęśnik został odtransportowany do pobliskiej wioski, w przytulne ściany apartamentu na jednej ze stacji narciarskich.
Krążyło mi po głowie to wydarzenie, gdy w niedzielę myślałem o trudach wędrówki magów. Wówczas we Francji świętowaliśmy Objawienie Pańskie. Magowie idąc za gwiazdą dotarli do oczekiwanego celu, choć nie omijały ich wydarzenia krytyczne. Motywacje i cel mieli jednak zgoła inne od zagubionego mieszkańca nicejskiej starówki. Szukali i wędrowali. Podjęli ryzyko i znaleźli. Celem ich wędrówki było spotkanie z nowonarodzonym, tajemniczym Królem.
Również w tamten, sylwestrowy wieczór każdy czegoś poszukiwał. Nicejski nieszczęśnik – namiastki szczęścia. Tajemnicza Nadia – pieniędzy, które podobno spływają na konto randkowego portalu wraz z każdą wysłaną wiadomością. Sympatyczna pani żandarm –informacji w policyjnych rejestrach. Ja zaś walcząc ze zniecierpliwieniem, poszukiwałem rozwiązania w kłopotliwej sytuacji.
W czynieniu dobrze nie ustawać…
…w porę i nie w porę.
Wszystko co uczyniliście jednemu z najmniejszych…
Wspominam to nieoczekiwane spotkanie i wciąż myślę o wędrówce magów. I o tym, że każdy podąża za jakąś gwiazdą. Nie każda jednak gwiazda prowadzi do celu.